Problemy komunikacyjne, część 2

Kontynuacja rozważań na temat problemów komunikacyjnych osób ze spektrum autyzmu.

3) rozmowa o własnych przeżyciach lub problemach

Tutaj nasza komunikacja znacząco odbiega od komunikacji osób neurotypowych. Osoby autystyczne rzadko same z siebie zaczynają mówić o swoich przeżyciach, o swoich emocjach, o swoich problemach. Jednak gdy ktoś nas o to zapyta, to udzielamy wyczerpującej odpowiedzi, często znacznie szerszej niż osoba pytająca spodziewa się usłyszeć (tzw. oversharing). 

Bardzo charakterystycznym przykładem są pytania rozpoczynające “small talk”, na przykład:

  • “co u Ciebie”?
  • “jak zdrowie?”
  • “jak tam żyjesz?”

Dla osób neurotypowych takie pytania mają zupełnie różne znaczenie w zależności od tego jak bliska relacja łączy osobę pytającą i pytaną.

  • gdy te osoby ledwo się znają, to spodziewają się krótkiej odpowiedzi, która nie niesie żadnej informacji, coś w stylu “w porządku”
  • gdy te osoby znają się trochę bliżej, to spodziewają się może paru słów więcej, ale dalej bez wdawania się w szczegóły
  • gdy te osoby znają się naprawdę blisko – to tylko w tej sytuacji pozwalają sobie na szczegółowe odpowiedzenie na takie pytania.

Natomiast jak takie pytanie rozumieją osoby autystyczne? Bardzo dosłownie. Odbieramy takie pytanie jako wyraz faktycznego zainteresowania danym tematem, i omawiamy to szczegółowo, nie zwracając w zasadzie uwagi na to z kim rozmawiamy. Często w ten sposób powodujemy, że osoba pytająca czuje się bardzo niezręcznie, bo nie spodziewała się takiej szczegółowej odpowiedzi…


4) komunikacja problemu

Widziałem niedawno taki mem, na którym widać kobietę i mężczyznę, i podpis jak kobieta mówi:
“Z Tobą nie można normalnie porozmawiać, Ty tylko podajesz rozwiązania”.
Śmieszne, ale też bardzo prawdziwe, bo pokazuje zupełnie różny cel rozmowy o problemach.

Gdy osoba neurotypowa zacznie rozmawiać o swoich problemach1, to przeważnie chce tylko się “wygadać”, chce żeby ktoś ją wysłuchał, pocieszył itp. Rzadko kiedy faktycznie jest to poszukiwanie pomocy w rozwiązaniu problemu. I vice versa, gdy osoba neurotypowa słyszy że ktoś zaczyna mówić o problemach, to zakłada że musi tylko wysłuchać, trochę pocieszyć itp.

Natomiast jak to wygląda u osób autystycznych? Prawie dokładnie odwrotnie.

Osoby autystyczne rzadko kiedy same z siebie mówią o swoich problemach (pomijam tu udzielanie odpowiedzi na pytanie, tak jak opisałem w poprzednim punkcie). Gdy osoba autystyczna zaczyna sama z siebie mówić o problemach, to przeważnie poszukuje pomocy w znalezieniu rozwiązania jakiegoś ważnego lub trudnego dla niej problemu. Nie szuka pocieszenia! Nie zawraca Tobie głowy małymi problemami! Autentycznie szuka pomocy! Stara się przy tym odpowiednio to zakomunikować w stylu “mam problem z tym i tamtym” lub “nie wiem jak zrobić to i tamto”.


Tak samo to wygląda, gdy osoba autystyczna słyszy o cudzych problemach. Przeważnie od razu staramy się pomóc – w jak najlepszej intencji dopytujemy o szczegóły, w miarę możliwości rozgryzamy problem i podajemy różne rozwiązania, szczęśliwi że jesteśmy w stanie komuś pomóc.

No i tu się pokazuje jedno z większych źródeł nieporozumień w rozmowach osób neurotypowych i autystycznych.

  • gdy osoba neurotypowa zacznie się “zwierzać” osobie autystycznej, a ta (mając szczere intencje) zacznie znajdować rozwiązania – to osoba neurotypowa może poczuć się “zignorowana” – bo ona chce się wygadać i być pocieszona, a dostaje “rozwiązanie”.
  • gdy osoba autystyczna przełamie się i zacznie mówić o swoich problemach, a osoba neurotypowa wysłucha i będzie tylko pocieszać – to osoba autystyczna może poczuć się “zignorowana” – bo ma poważny problem do rozwiązania a nie otrzymuje żadnej faktycznej pomocy.

Nie muszę chyba dodawać, jak takie nieporozumienia mogą wpływać na budowanie relacji z innymi ludźmi?


5) wypowiedzi wieloznaczne

To zagadnienie jest dla mnie osobiście bardzo irytujące. Są sytuacje kiedy ktoś coś mówi, co można zrozumieć na wiele sposobów, i nie jest dla mnie od razu oczywiste o które znaczenie chodzi. Mój analityczny mózg jest wyczulony na detale, szczegóły i niuanse. Przeważnie widzę od razu wszystkie możliwe znaczenia, i zaczynam się zastanawiać nad tym które z nich jest właściwe. Jeśli logika mi nie pomoże rozstrzygnąć, które znaczenie mam przyjąć za najsensowniejsze, to po prostu dopytuję się o to. Staram się nie zakładać z góry jakiejś wersji.

I tu następuje bardzo irytująca sytuacja. Bardzo częstą reakcją na takie pytanie jest “no czego nie rozumiesz? przecież to oczywiste, co ty głupi jesteś?”2 Inaczej mówiąc, moja inteligencja jest poddawana w wątpliwość przez kogoś kto sam nie umie zrozumieć, że powiedział coś, co można zrozumieć na dwa lub więcej sposobów… Próba wytłumaczenia takiej sytuacji prawie zawsze prowadzi do eskalacji, bo przecież to takie “oczywiste” że mogło chodzić tylko o to jedno jedyne znaczenie, które pomyślał mówiący…

Podobne problemy pojawiają się gdy ktoś używa nie do końca sprecyzowanych pojęć lub dotyczących rzeczy subiektywnych. Czasami mam świadomość, że słowo które zostało użyte ma dla mnie nieco inne znaczenie niż dla innych (przeważnie bardziej słownikowe niż potoczne). Czasami wiem że coś jest zależne od czyjegoś postrzegania lub oceny. A czasami po prostu mam wrażenie, że mogę coś rozumieć inaczej… 


Lata takich nieporozumień prowadzą do wypracowania dalekiej “ostrożności” w komunikacji, takiej dominującej potrzeby upewnienia się, że rozumiemy to co zostało powiedziane tak samo jak mówiący. Rozwija się też swoista “intuicja”, kiedy możemy rozumieć coś inaczej. Prowadzi to do powstania bardzo charakterystycznej formy komunikacji, gdzie zamiast “po prostu odpowiedzieć” albo zapytać wprost o wytłumaczenie, zaczynamy używać specyficznych wypowiedzi doprecyzowujących:

  • To zależy jak zdefiniujemy, czym jest “najlepszy samochód” – najbardziej niezawodny? Najbardziej funkcjonalny? Najmniej spalający? Najszybszy? Czy może jeszcze jakoś inaczej?
  • Najpierw ustalmy co rozumiemy pod pojęciem “znajomość angielskiego wystarczająca do pracy”. Wystarczająca do czego? Do pisania maili do klientów? Do rozmawiania na co dzień z obcojęzycznymi współpracownikami? Do czytania instrukcji lub artykułów technicznych potrzebnych w pracy? Do tworzenia dokumentacji?
  • O które znaczenie określenia “słabe narzędzie” Ci chodzi, o to że się niezbyt nadaje do tego zadania, czy o to że jest fizycznie za słabe i może się połamać?

Taka forma komunikacji nie jest zbyt intuicyjna dla osób neurotypowych. Widzę to często po tym że jak zadam takie pytanie to następuje chwilowa pauza na zastanowienie się i dopiero wtedy następuje uściślenie. Założę się że przynajmniej w części przypadków dopiero wtedy uświadamiają sobie ile różnych znaczeń może mieć to co powiedzieli. A pewnie inni sobie myślą “co za jełop”, ale nie mówią tego. Ale przynajmniej po takim uściśleniu obie strony wiedzą, że się nawzajem rozumieją.


6) dosłowne rozumienie

Osoby autystyczne mają pewien problem z “czytaniem między wierszami”. Rozumiemy wiele rzeczy bardzo dosłownie. Wynika to w dużej części z faktu, że nasza komunikacja oparta jest w większości o słowa – natomiast przekaz pozawerbalny nam umyka – zarówno intencje, jak i “mowa ciała” i emocje pokazujące się na twarzy. 

Przeważnie są to nieduże sprawy, raz na kiedyś nie wyłapiemy sarkazmu, lub nie zrozumiemy żartu, bo rozumiemy zbyt dosłownie słowa z których jest złożony. Ot takie sytuacje kiedy ktoś coś powie i nagle wszyscy się śmieją a my nie wiemy czy to był żart lub sarkazm czy też ktoś nam dogryza… Albo takie śmieszne sytuacje, kiedy ktoś mnie pyta “co słychać”, i dostaje w odpowiedzi nazwę utworu, który w danym momencie “słychać”, czyli gra na playliście. 

Innym przykładem na dosłowne rozumienie jest sytuacja, gdy pracownik jakiejś infolinii kończy rozmowę słowami “do widzenia” zamiast “do usłyszenia”. A ja przez taką pierwszą chwilę, pierwszą sekundę od usłyszenia tego “do widzenia” zastanawiam się czego on ode mnie oczekuje? Że następnym razem zamiast dzwonić mam przyjechać osobiście?3 Oczywiście po tej pierwszej sekundzie wkracza logika i prostuje temat. Jednak ten moment dosłownego rozumienia istnieje i w mniej oczywistych sprawach może spowodować że będziemy poważnie się zastanawiać o co chodzi.


Mamy też pewien problem ze zrozumieniem powiedzeń i idiomów, których jeszcze nie słyszeliśmy i nie sprawdziliśmy ich znaczenia. Dopóki nie nauczymy się wprost, że pewne powiedzenia trzeba rozumieć inaczej niż dosłownie, to zastanawiamy się czemu ludzie mówią takie bezsensowne rzeczy jak “robić z igły widły”. Oczywiście, z wiekiem znajomość takich powiedzeń rośnie, ale dalej zdarza się trafić na coś czego jeszcze nie słyszeliśmy.

Czasami sprawa jest trochę poważniejsza. Na przykład zbyt dosłownie zrozumiemy polecenie służbowe i wykonamy je zupełnie inaczej niż to jest oczekiwane. Albo dyskutujemy, bo zupełnie inaczej rozumiemy to co zostało powiedziane.

Jako przykład mogę podać słowa “wszystko” lub “wszyscy”. Dla mnie te słowa oznaczają najszerszą możliwą kategorię, którą można odnieść do danego kontekstu. Jeśli ktoś powie, że “wszyscy tak to robią” to dla mnie to oznacza deklarację, że absolutne 100% osób, które robią tą konkretną rzecz, robi to w dokładnie ten sam sposób. Jeśli ja sam robię to coś inaczej, albo znam przykłady innych osób, które robią to inaczej, to dla mnie cała ta wypowiedź nagle staje się błędna, i zaczynam ją całą podważać, skupiając się na podaniu argumentów obalających zdanie rozmówcy. I zupełnie nie trafia do mnie tłumaczenie, że “przecież wiadomo, że są wyjątki”, wszyscy to znaczy wszyscy. Po prostu rozumiem słowo “wszyscy” bardzo DOSŁOWNIE. Powiedz “większość” jeśli masz na myśli większość, bo gdy mówisz “wszyscy” to dla mnie jest to jednoznaczne.

  1. A zrobi to tylko z osobą której ufa! Nie rozumiem dlaczego przyznanie się do jakichkolwiek problemów wśród osób neurotypowych jest takim tematem tabu? ↩︎
  2. Ekstremalny przypadek – gdy w szkole mówi nam coś takiego nie jakiś rówieśnik, tylko nauczycielka. Co gorsza – polonistka, która twierdziła że uczy nas “rozumienia i interpretowania wypowiedzi”, i że każda interpretacja jest poprawna, jeśli umiemy ją uzasadnić. I jednocześnie jak ktoś widział inne możliwe znaczenia tego co powiedziała, to mówiła właśnie w taki sposób… Ech, minęło 30 lat, a ja ciągle się denerwuję jak sobie ją przypomnę. ↩︎
  3. Ja w takich rozmowach zawsze używam “do usłyszenia”, jeśli nie spodziewam się tego kogoś zobaczyć na żywo. Można to nazwać “sztywnością myślenia”, ale tak jest po prostu poprawnie i jednoznacznie. ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.