Problemy społeczne, część 2 – wykluczenie

W poprzednim wpisie opisałem jak “czuje się” osoba autystyczna w neurotypowym społeczeństwie. Tu chciałbym opisać dlaczego tak jest. 

No więc, co powoduje nasze problemy społeczne? Dlaczego tak bardzo nam nie wychodzą kontakty z innymi ludźmi? 

Część z przyczyn już znacie, opisywałem je szerzej we wcześniejszych wpisach:

To  wszystko powoduje niezliczoną ilość konfliktów i negatywnych interakcji. Starałem się pokazać przykłady takich konfliktów. Mógłbym tu podsumować, że “trudno się buduje jakiekolwiek relacje z kimkolwiek jeśli co chwila dochodzi do nieporozumień” i na tym zakończyć wpis.1 No bo faktycznie, taka ilość konfliktów może rozłożyć każdą relację zanim ona na dobre się zacznie.

Tylko że … uważam że ten problem sięga zdecydowanie głębiej.


Podobno “człowiek to istota społeczna”. Stwierdził to już ponad 2300 lat temu grecki filozof Arystoteles. Współczesna nauka odkrywa w coraz większym stopniu dowody na to, że miał całkowitą rację. Im więcej czytam o funkcjonowaniu mózgu neurotypowego człowieka, tym bardziej widzę że ta zdolność do funkcjonowania w społeczeństwie jest niejako “wbudowana” w ludzkość. 

Każdy neurotypowy człowiek jest wyposażony przez naturę w masę narzędzi (które razem tworzą empatię poznawczą), ułatwiających mu funkcjonowanie w społeczeństwie:2

  • rozpoznawanie emocji innego człowieka i ogólnie oceny w jakim stanie psychicznym się znajduje,
  • umiejętność oceny intencji i motywów innego człowieka,
  • umiejętność przewidywania reakcji emocjonalnych,
  • instynktowna umiejętność prowadzenia rozmowy,
  • umiejętność wpływania na innych ludzi,
  • umiejętność współpracy w grupach (zespołach).

Z tego co rozumiem, u każdego neurotypowego człowieka sprawność właśnie tych narzędzi decyduje o tym jak dobrze sobie radzi w kontaktach społecznych. A to z kolei wpływa znacząco na pozycję społeczną danego człowieka – czyli coś na czym neurotypowym osobom bardzo zależy (choćby twierdzili inaczej).

Wszystkie te funkcje są realizowane przez wyspecjalizowane obwody w mózgu, a nauka dopiero powoli odkrywa ogrom pracy jaką mózg wykonuje w celu realizacji tych funkcji.3 Co jest tu istotne, to fakt, że osoby neurotypowe nie “czują” tego ogromu pracy – dla nich to jest sprawa na poziomie intuicji, coś co po prostu JEST. 

Powoduje to jeden bardzo ważny skutek: dla osób neurotypowych posiadanie tych umiejętności jest tak “oczywiste”, że gdy pojawi się ktoś kto zachowuje się niezgodnie z ich oceną “jak powinien się zachować” to nawet im nie przyjdzie do głowy że ten ktoś może być tych umiejętności pozbawiony. Nie i już. “Przecież wszyscy te umiejętności mają, tylko niektórzy są na tyle niegrzeczni / aroganccy / wredni / irytujący, że CELOWO zachowują się nieodpowiednio.”


No i tu trafiamy na osoby autystyczne, u których te funkcje są w znacznym stopniu zaburzone… Nasze mózgi są zbudowane nieco inaczej. Jedną z głównych różnic jest właśnie upośledzenie tych narzędzi ułatwiających funkcjonowanie w społeczeństwie. Nie oznacza to od razu całkowitego upośledzenia społecznego. Po prostu nasze umiejętności w tym względzie nie są intuicyjne, więc wszelkie zagadnienia związane z funkcjonowaniem w społeczeństwie przetwarzamy w warstwie logiki i wyuczonych reguł

Oznacza to, że my czujemy ten ogrom pracy, którą musi wykonać mózg, żebyśmy mogli funkcjonować w społeczeństwie. Czujemy to, bo nasze mózgi wykonują tą pracę świadomie. Nic dziwnego że kontakty z innymi ludźmi są dla nas tak wyczerpujące…

Jednak wróćmy do tematu postrzegania osób autystycznych w społeczeństwie i do cytatu z Arystotelesa. Otóż “człowiek to istota społeczna” to tylko początek cytatu, i to w “popularnej wersji”. Cały cytat brzmi mniej więcej tak:4

“Człowiek jest z natury stworzeniem społecznym. Ktokolwiek jest aspołeczny z natury (a nie z przypadku), jest zbyt samowystarczalny i nie uczestniczy w życiu społecznym jest albo kimś więcej niż człowiekiem albo nie jest warty naszej uwagi.”

Pomińmy fragment “kimś więcej niż człowiekiem”. Arystoteles żył w czasach gdy powszechnie wierzono w całe zastępy osób będących czymś pomiędzy ludźmi a bogami, żyjących przeważnie poza społecznością ludzką.

Co nam zostaje? nie jest warty naszej uwagi”…

Wydaje mi się, że to bardzo trafnie pokazuje jak społeczeństwo odnosi się do jednostek które są uznane za aspołeczne. “Nie warto mu poświęcać uwagi. Nie chce się odpowiednio zachowywać, jest niegrzeczny, arogancki, samolubny. Więc niech sobie będzie sam, nie warto tracić na niego czasu.”


Być może taka postawa ma sens w odniesieniu do osób, które zachowują się tak świadomie, z własnego wyboru. Można by to było wtedy nazwać “karą” za takie zachowanie. Być może taka postawa ma pewien sens z punktu widzenia rachunku zysków i strat osoby oceniającej – być może jej “narzędzia społeczne” oceniają, że nie odniesie korzyści z relacji z osobą “aspołeczną’, więc ucina tą relację w zarodku, szukając relacji które będą dla niej bardziej korzystne. Być może…

Jednak z punktu widzenia osoby autystycznej takie ocenianie jest wysoce niesprawiedliwe. Jesteśmy oceniani za rzeczy których nie rozumiemy, do których nie mamy narzędzi. Jesteśmy oceniani na podstawie norm, których nie znamy, a nasze “ja” pozostaje przeważnie zignorowane, tak samo jak intencje, chęci itp. 

Dlaczego? 

Dlaczego w ogóle jesteśmy oceniani, i dlaczego ta ocena jest ważniejsza niż to kim naprawdę jesteśmy? Ech…


Mogę tu podać przykład z własnego życia, który bardzo mi utkwił w pamięci.

Wybraliśmy się kiedyś z grupą znajomych na zajęcia team buildingu. Zajęcia nie były dla mnie mocno stresujące, nie było presji “obcego środowiska”, bo prowadząca te zajęcia pani Dominika była bardzo sympatyczna, a poza nią znałem wszystkich innych uczestników (i oni mnie też, więc wiedzieli czego się po mnie spodziewać). 

Jednak najdziwniejsza dla mnie sprawa nastąpiła na samym końcu, na podsumowaniu zajęć. Usłyszałem wtedy od pani Dominiki, że ja ją całkiem przyjemnie zaskoczyłem, bo na początku zajęć myślała o mnie że “trafił jej się w grupie taki mruk” (albo “ponury typ”? nie pamiętam dokładnie jakiego określenia użyła) i że “będzie musiała bardzo na mnie uważać i starać się żebym nie zepsuł całej grupie zajęć”. A później była zaskoczona, że nie dość że poprawnie współpracuję z innymi, to jeszcze okazało się że potrafię bardzo precyzyjnie formułować polecenia dla grupy (z jedną wpadką polegającą na pominięciu lub niezrozumieniu części polecenia) i że okazało się że całe zajęcia wypadły bardzo dobrze. Wtedy mój przyjaciel powiedział coś takiego: “Radek bardzo dużo zyskuje jeśli się go bliżej pozna”.

No więc, co było w tej sytuacji takie dziwne dla mnie?

Po pierwsze, to była jedna z bardzo niewielu sytuacji w moim życiu, kiedy ktoś jawnie powiedział mi że wywarłem na tym kimś bardzo złe wrażenie. Przeważnie nigdy się o tym nie dowiaduję.

Po drugie, do dziś nie wiem co spowodowało to złe wrażenie – mimo że długo się nad tym zastanawiałem… Prawdopodobnie coś co powiedziałem zostało odebrane jako niegrzeczne albo nieodpowiednie? Nie mam pojęcia co, bo rozmawialiśmy tylko o tym co będziemy robić na zajęciach.

Po trzecie, komentarz przyjaciela pokazał mi jasno, że to złe wrażenie wcale nie było wyjątkiem od reguły, tylko tak jest normalnie… Tak mnie ciągle ludzie postrzegają… I że trzeba się przez to złe wrażenie przebić i mnie bliżej poznać, żeby zobaczyć jaki faktycznie jestem…

Po czwarte, skoro robię takie złe wrażenie na początku, to znaczy że mało kto będzie w ogóle chciał dalej próbować mnie poznać. Więc ilość osób które tego dokonają zawsze będzie minimalna… To tłumaczy dlaczego tak rzadko nawiązuję jakieś znajomości.

Po piąte, i to chyba było najbardziej przybijające, to było jak miałem już 38 lat, i sądziłem że już się czegoś nauczyłem w kwestii “rozmawiania z ludźmi” (tak to wtedy nazywałem, dzisiaj bym powiedział że sądziłem że nauczyłem się pewnych reguł społecznych i że dobrze się maskuję). Życie mi po raz kolejny udowodniło jak bardzo się myliłem.


Dlaczego to przytaczam? Bo to jedna z niewielu sytuacji kiedy miałem świadomość, że coś poszło nie tak i mogę to omówić. Bo przeważnie to wygląda zupełnie inaczej, i pasuje do jednego z trzech wzorców:

  • albo od razu czuję od kogoś niechęć i brak kontaktu,
  • albo podczas pierwszej rozmowy nagle się pojawia jakiś “zgrzyt” i dalej już “nie idzie”,
  • albo po pierwszym spotkaniu (wydawałoby się pozytywnym) z daną osobą kontakt się urywa, nie jest utrzymywany dalej.

Tak, zdaję sobie sprawę że prawdopodobnie każdy człowiek może przytoczyć przykłady pasujące do dokładnie tych samych kategorii. To co nas różni to fakt, że dla osoby neurotypowej takie przypadki to prawdopodobnie tylko jakiś nieduży ułamek całości, natomiast dla osoby autystycznej takie przypadki obejmują prawie wszystkie “nowe kontakty”

Bo przecież “Człowiek jest z natury stworzeniem społecznym. Ktokolwiek jest aspołeczny nie jest warty naszej uwagi”. Nieważne kim jest i co sobą reprezentuje…

  1. Heh, to byłby najkrótszy wpis na tym blogu. Nie, tak łatwo się z tego nie wywinę. 😉 ↩︎
  2. Simon Baron-Cohen, “Ślepota umysłu. Autyzm a teoria umysłu” ↩︎
  3. j.w. ↩︎
  4. wybaczcie ewentualne błędy tłumaczenia, tłumaczyłem z angielskiej wersji znalezionej w internecie. Inne tłumaczenia są jeszcze bardziej dosadne, kończą się słowami “jest bogiem albo bestią”… ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.