Problemy społeczne, część 4 – relacje c.d.

Czwarty wpis z cyklu problemów społecznych osób autystycznych. Żeby nie wywołać wrażenia, że osoby autystyczne są całkiem aspołeczne i nie mają żadnych lub prawie żadnych relacji, to chciałbym tu opisać mechanizmy, które w jakiś sposób nam ułatwiają nawiązywanie relacji.

Co nam pomaga formować relacje?

1. szczęśliwy traf1

Chodzi o to że czasami zdarza mi się poznać osobę, z którą od samego początku jest mi łatwo rozmawiać. Zupełnie nie umiem określić na czym to polega. Po prostu z pewnymi osobami następuje “przyjaźń od pierwszego wejrzenia”. Od razu wiem o czym rozmawiać, nie stresuję się, mam poczucie wzajemnego zrozumienia. Relacja wtedy rozwija się bardzo szybko, i w ten sposób powstają najtrwalsze i najgłębsze relacje. Łącznie w moim 44-letnim życiu pojawiło się 7 takich osób, z czego jedna to moja żona, a 3 osoby to grono moich najbliższych przyjaciół. Z pozostałymi osobami niestety utraciłem kontakt z różnych powodów.

Z kolei moja żona nie umie sobie przypomnieć żadnej takiej osoby poza mną w swoim życiu.

Warto tu dodać jak wyglądają te moje “najtrwalsze i najgłębsze relacje”. Z tego co rozumiem są one najbliższe temu co osoby neurotypowe uważają za bliską przyjaźń. Intensywność tych relacji zmienia się znacznie w czasie. Zaczyna się przeważnie od razu dość burzliwie, potem następuje okres bardzo intensywnych kontaktów (nawet prawie codziennie). Zawsze są to dla mnie bardzo przyjemne okresy. Natomiast później intensywność kontaktów bardzo się zmienia, od takich powiedziałbym w miarę normalnych regularnych kontaktów aż do okresów tak jakby „zapomnienia”, kiedy jakiś temat2 absorbuje mnie lub tą druga osobę w takim stopniu że w zasadzie nie ma czasu na kontakty i przez długi okres czasu rozmawiamy dość rzadko, nawet czasami tylko raz na pół roku. 

Jednak przez cały czas te relacje pozostają żywe w mojej głowie i zawsze jestem chętny do ich odnawiania po okresach “zapomnienia”.3


2. kontakt z innymi osobami autystycznymi

Od bardzo dawna czułem, że z niektórymi osobami rozmawia mi się łatwiej. Podobnie razem z żoną zauważyliśmy przez lata, że przyciągamy do siebie pewne osoby, wszystkie te osoby można było określić (ba, często nawet same się tak określały) jako “inne”, “dziwne” – tak jak i my… Słyszeliśmy wielokrotnie od tych osób opinię, że z nami się dobrze rozmawia bo my ich nie oceniamy. No cóż, ja nie „oceniam” bo sam nie lubię być oceniany.

Nie umieliśmy przez lata znaleźć odpowiedzi dlaczego tak jest, jednak dzisiaj mogę się pokusić o hipotezę. Być może spora część z tych osób to też są wysokofunkcjonujące osoby autystyczne? “Neurodivergents run in packs”. Pasuje.

Z osobami autystycznymi rozmawia mi się dość łatwo. Nie z wszystkimi udaje się nawiązać jakieś relacje (ale chyba też nie ma takiego oczekiwania – przecież osoby neurotypowe też nie ze wszystkimi nawiązują relacje), ale jest to dla nas o tyle łatwiejsze że znika masa innych przeszkód we wzajemnym zrozumieniu. Nie są to tak intensywne ani ekscytujące relacje jak w pierwszej grupie, ale są takie “spokojne” i przewidywalne.


3. wspólne zainteresowania

Czasami okazuje się, że moje specjalne zainteresowania pokrywają się z czyimiś zainteresowaniami. Że trafiam na kogoś, komu nie przeszkadza że gadam w kółko o rzeczach które lubię, bo sam lub sama je lubi. W ten sposób przez “wspólną aktywność” udaje się przełamać pewne bariery, pokazać się z tej “lepszej strony”. 

W pewnym sensie wiele lat temu podjąłem decyzję że będę szukał przyjaciół właśnie poprzez wspólne zainteresowania. A że zainteresowań mam wiele, to wybrałem sobie te, które uznałem że będą najlepiej przyjęte:

  • historia i rekonstrukcja historyczna, strzelanie z łuku itp.
  • stolarstwo – razem z żoną własnoręcznie robimy sobie wszystkie meble
  • mangi i anime
  • gry planszowe, RPG, bitewne, ale też komputerowe
  • ogród i życie eko (ale takie “eko po mojemu”4)
  • druk 3D, robotyka (chociaż na nie notorycznie nie mam czasu)

Potrafię się odnaleźć w klubach realizujących takie pasje, potrafię funkcjonować w grupach tematycznych, potrafię nawiązywać znajomości. Jednak niestety muszę powiedzieć że te znajomości oparte o wspólne zainteresowania są dość “płytkie” i mają tendencję do zanikania jak tylko przestaję się angażować w dane zajęcie. 


4. długotrwały kontakt wymuszony szkołą, pracą

To jest dla mnie najtrudniejszy sposób nawiązywania znajomości, ale zdarzył się już parę razy. Następuje to gdy trafiam w jakieś nowe środowisko które wymusza codzienny kontakt z ludźmi. Mówię tu o szkole, studiach i pracy.

Taka zmiana środowiska to dla mnie bardzo trudny okres. Jestem wyrwany z rutyny i rzucony w nowe środowisko, otoczony nowymi osobami – i nowymi oczekiwaniami. Na przykład muszę zapamiętać te nowe osoby – twarze, imiona, czym się zajmują (w pracy). Jednak jak mi się przedstawią trzy osoby jednego dnia – to mogę być pewny że nie zapamiętam ani jednej, a co dopiero zapamiętać całą klasę albo cały zespół w pracy…

Trochę mi się w tych sytuacjach aktywuje fobia społeczna, zwłaszcza jak trafię na takie odruchowe odtrącenie ze strony innych. Mam wtedy tendencję do zamykania się w sobie i odcinania się od innych. Proces poznawania tych wszystkich nowych osób i “oswajania się z nimi” trwa przeważnie około pół roku (a same imiona i twarze zapamiętuję często dopiero po miesiącu lub dwóch). Po pół roku, jak już w końcu zbieram odwagę na rozmawianie z ludźmi, to już mam dawno przyczepioną etykietkę odludka. Całkiem słusznie zresztą, bo dokładnie tak się zachowuję w tym czasie.

Jednak w pracy przez cały ten czas funkcjonuję poprawnie na poziomie zawodowym, więc jednocześnie buduje mi się reputacja fachowca w swojej branży. Ot, typowy programista-piwniczak5, jakich sporo w mojej branży. 

Ten przedłużony kontakt, wymuszony przez pracę, powoduje że jest mi trochę łatwiej “pokazać się z tej lepszej strony”, więc po jakimś czasie pojawiają się przyjazne relacje. Niestety, tak jak w relacjach opartych o wspólne zainteresowania, kontakt prawie zawsze się zrywa w momencie kiedy zmieniam środowisko.

  1. Jednak nie taki jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Nie ma i nigdy nie było w moim gronie przyjaciół nikogo poznanego przypadkiem na ulicy, w sklepie czy w barze lub w pubie. ↩︎
  2. Budowa domu, rozkręcanie firmy i inne takie tematy. ↩︎
  3. Chociaż czasami mam problem jak się odezwać do kogoś po połowie roku lub dłuższym okresie. ↩︎
  4. W odróżnieniu od osób, które uważają że “życie eko” to “kupowanie w markecie produktów z napisem eko” ja uważam że oznacza to własnoręczną uprawę ogrodu, hodowlę kur, maksymalny recykling i upcykling oraz dbanie o to żeby produkować jak najmniej śmieci. ↩︎
  5. „Piwniczak” – branżowy żart o tym jak to niektórzy programiści żyją w piwnicy u rodziców i nigdy z niej nie wychodzą, za to są wybitnymi “magikami” w programowaniu. Trochę podobnie jak zjawisko hikikomori w Japonii. ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.