Sztywność myślenia, część 1

Nadszedł czas na trzeci i ostatni element triady autystycznej, czyli na sztywność myślenia i działania, oraz potrzebę pewnej przewidywalności i powtarzalności

Wspominałem już wcześniej o tym, że moje życie jest zdominowane regułami. Jest to jeden z elementów szerszego obrazu, na który składają się między innymi:

Wszystko to są różne oblicza “sztywnego myślenia” – czyli tendencji do trzymania się tego co znamy, swojego “porządku”, swoich “reguł”, swoich rozwiązań – w przeciwieństwie do szeroko pojętych zmian. Po prostu, jeśli w mojej głowie zafiksuje się, że coś “powinno być tak a nie inaczej” – to będę się tego kurczowo trzymał. To nie jest zwykły upór, to jest coś znacznie silniejszego.

Oczywiście – jak to w spektrum autyzmu jest normą – różne cechy występują z różnym nasileniem u różnych osób, tak że nie da się stworzyć jednolitego obrazu pasującego do wszystkich. Na przykład u mnie bardzo silna jest potrzeba planowania (i realizowania tych planów), natomiast moja niechęć do zmian, o ile jest dość silna, ale nie jest aż tak dominująca jak w przypadkach innych osób o których czytałem. Ale z drugiej strony ja bez problemu rozumiem że większość zadań można rozwiązać na różne sposoby i umiem przyjąć czyjeś rozwiązanie, jeśli tylko nie jest wyraźnie gorsze od mojego.1 

Z kolei moja żona Marta lubi planować, ale potem (jak to ona mówi) “płynie po swojemu” zmieniając plan w zależności od potrzeb i okoliczności. Ale za to wytłumaczenie jej że można coś zrobić inaczej niż ona to sobie wyobraziła, i że to jest równie dobre rozwiązanie, czasami wręcz graniczy z niemożliwością.2 

Każdy ma swoje własne cechy sztywnego myślenia.

Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że u 70~80% osób autystycznych współwystępuje w jakiejś formie ADHD3, które ma w tej kwestii prawie dokładnie odwrotne objawy, tworząc dość śmieszne poplątanie sztywnego porządku z totalnym chaosem

Ale może po kolei. Jak zwykle łatwiej mi będzie opisać różne przykłady “sztywnego myślenia” niż próbować stworzyć spójny opis tematu, który będzie pasował do wszystkich tych cech.


Niechęć do zmian, potrzeba stabilności i powtarzalności

Bardzo charakterystyczną cechą wspólną chyba dla wszystkich osób ze spektrum autyzmu jest ogólna niechęć do zmian. Jest ona chyba też najbardziej zauważalna “z zewnątrz”. Cała sprawa polega na tym że my lubimy kiedy wszystko toczy się znanymi nam ścieżkami (przeważnie ciągle TYMI SAMYMI). Mogą to być tylko małe (ledwo widoczne dla postronnych obserwatorów) momenty zawahania gdy coś nas wytrąca z obranej ścieżki, a mogą to być wręcz ataki paniki – tak jak to się zdarza zwłaszcza u dzieci z niskofunkcjonującego końca spektrum (ale nie tylko4). Takie reakcje widać w zasadzie w całym naszym zachowaniu.

Ktoś nam proponuje żeby zrobić coś spontanicznego, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni? Pierwszą reakcją jest wycofanie, ucieczka, wymyślanie usprawiedliwienia “dlaczego się nie da”. A nawet jeśli zostaniemy przekonani, to robimy to bardzo niechętnie. Nawet nie dlatego że nie chcemy tego zrobić, tylko dlatego że sam fakt wytrącenia nas z rutyny jest niekomfortowy.

W odwrotnej sytuacji, gdy jakaś sytuacja powoduje konieczność zmiany planów, reakcja jest bardzo podobna – dyskomfort, niechęć, szukanie metody aby wrócić do oryginalnego planu. Może jeszcze da się coś zrobić? Może da się jakoś “uratować sytuację”, tak żeby nie być zmuszonym do dokonywania zmiany?

Gdy nadchodzi czas poważniejszych zmian w życiu, np. przeprowadzić się do innego mieszkania, zmienić pracę, to dyskomfort lub wręcz stres płynący z takiej sytuacji potrafi się ciągnąć długo, nawet miesiącami. W moim przypadku nawet przeprowadzka na dopiero co wybudowany i wykończony własny dom wiązała się ze stresem, trwającym miesiąc przed i jakieś 3 miesiące po przeprowadzce.

A czasami jakaś zupełnie błaha sprawa potrafi nas “wytrącić z rytmu”… Jakiś przedmiot odłożony w zupełnie inne miejsce niż się spodziewamy, albo brak jakiegoś przysmaku który sobie “dozujemy” codziennie tą samą niedużą ilość, albo jakieś okoliczności które uniemożliwiają nam wykonanie jakichś rutynowych czynności które robimy codziennie. To wszystko są wydawałoby się zupełnie nieistotne, błahe sprawy, które jednak wykonujemy bardzo regularnie. I właśnie zakłócenie tej regularności potrafi być dla nas bardzo niekomfortowe.

Takie przykłady można by było bardzo długo mnożyć.


Ta niechęć do zmian nie jest absolutna. Znacznie lepiej znosimy zmiany które sami zaplanujemy, lub na które mamy wpływ. Nie są one wtedy aż tak stresujące, zwłaszcza jak mamy czas się na nie “przygotować”. A już w ogóle nie stresują nas zmiany dotyczące rzeczy które nas interesują. Nowe książki od autora mającego zupełnie inny styl pisania niż wszystko co dotychczas czytaliśmy (ale dalej ciekawy)? Super. Nowy projekt hobbystyczny, będący sporym wyzwaniem i wymagający nauczenia się nowych umiejętności? Świetnie, nie mogę się doczekać.

To mnie prowadzi do wniosku, że to nie same “zmiany” są tym co nam przeszkadza. Przeszkadzają nam raczej rozbieżności między tym co planowaliśmy (lub wyobrażaliśmy sobie że będziemy robić) a rzeczywistym biegiem wydarzeń. I w zasadzie chyba właśnie takie stwierdzenie najlepiej opisuje naszą “sztywność myślenia” i niechęć do zmian.


Uporządkowanie

Nie umiem powiedzieć z czego to wynika, ale chyba u każdej osoby autystycznej da się zauważyć pewną tendencję do układania / porządkowania przedmiotów w określone regularne sposoby. Autystyczne dzieci, zwłaszcza te z niskofunkcjonującego końca spektrum, często mają tendencję do układania zabawek w linie lub szeregi. Ja jako dziecko zawsze miałem w szkolnym piórniku ułożone ołówki wg twardości i kredki wg koloru. Kredki były ułożone w tęczę – bo gdy się dowiedziałem że tęcza to naturalny efekt rozszczepienia światła i kolory w tęczy są ułożone zawsze w ten sam sposób – to uznałem że to oczywiste że ja też powinienem je tak układać.

Taka nasza natura, że pewne rzeczy chcemy mieć ułożone w taki a nie inny sposób5 i ogólnie chcemy mieć wokół siebie pewien “porządek” (ale bardzo specyficznie rozumiany “porządek”). 

Zdaję sobie sprawę, że takie stwierdzenie z mojej strony zabrzmi bardzo dziwnie dla każdego kto kiedykolwiek widział chaos w moim pokoju, hehehe. Widać w nim duży wpływ ADHD, zwłaszcza jakże charakterystycznych dla ADHD “doom piles”6 – czyli stert przedmiotów odłożonych “bo później to sprzątnę”. Sterty te stają się w pewnym momencie tak duże, że ich uprzątnięcie staje się wyzwaniem samo w sobie. 

Jednak pomimo tego chaosu “odkładania rzeczy na sterty zamiast ich sprzątnąć”, są pewne kategorie przedmiotów które prawie zawsze mam uporządkowane. A przynajmniej zawsze wiem gdzie są, a jak nie wiem to czuję duży dyskomfort. Dla mnie takimi kategoriami są:

  • narzędzia: te do pracy, te do majsterkowania, te do hobby, te do ogrodu, a nawet klucze i przybory kuchenne – w zasadzie wszystko co można nazwać narzędziami,
  • wszelkie dokumenty – osobiste, zdrowotne, podatkowe, dotyczące domu, samochodu czy też innych ważnych spraw
  • książki.

Te trzy kategorie przedmiotów zawsze staram się mieć “pod kontrolą”, zawsze wiedzieć gdzie są. Bo jeśli nie wiem gdzie coś jest to jest to dla mnie wysoce niekomfortowa sytuacja. Zwłaszcza jak potrzebuję jakiegoś narzędzia a nie mogę go znaleźć (bo np. zostało odłożone przez Martę w niewłaściwe miejsce), lub potrzeba znaleźć książkę serwisową samochodu bo zbliża się przegląd – a nie wiemy gdzie jest. W takich sytuacjach jestem zestresowany dopóki nie odnajdę “zguby”. Dlatego żeby uniknąć takich sytuacji staram się trzymać kontrolę nad tymi 3 kategoriami przedmiotów.

W każdej z tych kategorii przedmiotów panuje pewien ściśle określony porządek. Każde narzędzie ma swoje stałe miejsce gdzie je odkładam i gdzie go szukam gdy go potrzebuję. Wydaje się to całkiem normalne i rozsądne, nie? 

No i tu właśnie dochodzimy do punktu gdzie widać “sztywne myślenie”. Bo o ile trzymanie takiego porządku jest całkiem zdrowym zachowaniem, o tyle u mnie jakiekolwiek odstępstwo od ustalonej reguły jest, hmmm, “niedozwolone”… Wydawałoby się, że można by było część narzędzi przenieść w inne miejsce i byłoby to równie dobre. Przecież co za różnica czy wkrętarka leży po lewej czy po prawej stronie od wiertarki, skoro obie leżą na tej samej półce i obie widać od razu, bez szukania? 

Jednak nie. Tylko taki i dokładnie taki porządek jak ustaliłem odpowiada mi w tych kategoriach, każdy inny wydaje mi się niewłaściwy. Dlaczego? Nie wiem. Po prostu mój mózg uważa że tak było ustalone i tak jest “prawidłowo”.

Nie oznacza to bynajmniej, że nigdy nic nie zmieniam. Wręcz przeciwnie, czasami np. zakup nowego narzędzia wymusza potrzebę przeorganizowania całości. Po prostu już dalej się nie da kontynuować tego samego porządku. Wtedy, zmuszony sytuacją, zaczynam przeorganizowywać. Ale to przeorganizowanie polega na tym, że analizuję nowe potrzeby i wymyślam nowy sposób ułożenia (starając się żeby nowy porządek jak najbardziej odpowiadał staremu, żeby jak najmniej zmienić!), i ten nowy sposób staje się nowym, sztywnym porządkiem.

  1. Za to jak jest moje rozwiązanie jest lepsze – to będę godzinami dyskutował i uzasadniał że właśnie tak należy zrobić. ↩︎
  2. Dopisek Marty: Tak to jest jak rozmawia dwóch aspich przeświadczonych o swojej racji – pewnie dlatego takie wyzwanie stanowi przekonanie drugiej strony do swoich racji. Można byłoby się wręcz pokusić o stwierdzenie, że czasami nawet z solidnymi argumentami graniczy to z cudem, bo każde z nas gotowe jest do upadłego bronić swojego stanowiska w dyskusji. ↩︎
  3. przy 70~80% przypadków można stwierdzić że takie współwystępowanie jest w zasadzie normą wśród osób autystycznych – to nie jest wyjątek, to jest reguła. ↩︎
  4. Mi jako dziecku też się zdarzało wpadać w panikę. Np. w sytuacji kiedy rodzice chcieli mnie wysłać na kolonie. Wg nich to był prezent, coś fajnego z czego powinienem się cieszyć. A dla mnie to był horror, że zamiast spokojnie odpocząć od stresu szkoły i spędzić wakacje w domu lub u babci to muszę jechać w obce miejsce, i przetrwać dwa tygodnie wśród zupełnie obcych ludzi. ↩︎
  5. Wiąże się to w dużym stopniu ze skłonnościami do systematyzacji, czyli postrzegania przedmiotów przez przypisywanie ich do kategorii które tworzymy z zauważonych podobieństw i wzorów. O systematyzacji napiszę kiedyś szerzej bo to dość ciekawy temat. ↩︎
  6. “DOOM” w określeniach “doom piles”, “doom bags” itp. wg niektórych jest akronimem, który bardzo dobrze tłumaczy mechanizm ich powstawania. “Didn’t Organize, Only Moved”, czyli mniej więcej “przeszkadzało mi, więc przełożyłem gdzie indziej, zamiast odłożyć na właściwe miejsce”. ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.