Sztywność myślenia, część 2 – plany

W poprzednim wpisie rozpocząłem opisywanie różnych cech które składają się na autystyczną „sztywność myślenia”. Ten wpis chciałbym poświęcić bardzo charakterystycznemu objawowi „sztywnego myślenia” czyli planowaniu i (kurczowemu) trzymaniu się planu.

Plany

Planowanie jest chyba w większym lub mniejszym stopniu czymś co robią wszyscy ludzie. Każdy układa jakieś plany – mniejsze i większe, robi to częściej lub rzadziej, plany są bardziej lub mniej dokładne, ale jakiś stopień planowania występuje chyba zawsze. Plany pomagają ludziom zorganizować swoje wysiłki w dążeniu do określonego celu, pozwalają ocenić ilość czasu i środków potrzebnych na realizację projektów itp., czy też pozwalają wręcz na ocenę czy dane przedsięwzięcie jest w ogóle realne. Dlatego sama tendencja do planowania nie jest niczym dziwnym. Jednak charakterystyczną cechą osób autystycznych jest to że mają dużo większe tendencje do planowania niż osoby neurotypowe. I naprawdę mam na myśli DUŻO większe. Nie znam osoby autystycznej, która by mogła powiedzieć, że planowanie nie odgrywa w jej życiu ważnej roli. 

O jakim stopniu planowania mowa? W moim przypadku mógłbym się pokusić o stwierdzenie, że moje plany pokrywają co najmniej 95% tego co robię. I są bardzo szczegółowe. Mój żart, że “bez planu to ja nawet nie idę do toalety”, ma spore pokrycie w rzeczywistości. Bo przecież idąc do toalety będę przechodził koło kuchni – więc na przykład mogę sobie od razu zaparzyć herbatę i wziąć jabłko na deser. Więc zaczynam planowanie: 

  • wezmę kubek, zaniosę do kuchni i na razie po prostu go tam zostawię, 
  • wstawię wodę do gotowania, niech już się gotuje, 
  • pójdę do toalety, zrobię co trzeba, 
  • umyję ręce – ale nie wytrę ich, bo przecież zaraz będę mył kubek, więc po co?
  • pójdę do kuchni, umyję kubek i jabłko, wytrę kubek i ręce, odłożę na razie jabłko, 
  • nasypię do kubka herbatę, poczekam aż woda się zagotuje,
  • zaniosę kubek i czajnik z wodą do pokoju i tam zaleję,1
  • odniosę czajnik do kuchni i wracając do pokoju wezmę to umyte wcześniej jabłko.

Brzmi jak bezsensowny wysiłek włożony w planowanie rzeczy o minimalnym znaczeniu? Być może z zewnątrz dokładnie tak to wygląda. Tylko że dla mnie to wcale nie jest bezsensowny wysiłek, bo:

  1. to wcale nie jest wysiłek, robię to automatycznie nie przerywając poprzedniej czynności,
  2. moim zdaniem wcale nie jest bezsensowne, bo później mogę iść i działać wg planu, nie zastanawiając się już nad tym, w międzyczasie myśląc już nad następnymi tematami,
  3. dzięki takiemu drobiazgowemu planowaniu i składaniu różnych czynności w jeden plan często zaoszczędzam pojedyncze minuty na wielu czynnościach, co składa się do wymiernego efektu w skali dnia. A ja bardzo lubię optymalizację WSZELKICH procesów.

Gorzej jak z powodu ADHD rozproszę się i wchodząc do kuchni zaczynam się zastanawiać “po co ja tu przyszedłem?”. I potem muszę odtworzyć w pamięci cały plan który stworzyłem. Jak to ktoś śmiesznie podsumował – “życie z ADHD nigdy nie jest nudne, bo jest pełne rozwiązywania coraz to nowych tajemnic typu: ‘co ja tu robię?’, ‘po co ja tu przyszedłem?’, ‘czego ja właściwie szukam na tym internecie?’, ‘co ja chciałem powiedzieć?’ i tym podobnych. Codziennie nowa porcja zagadek do rozwiązania.” Ale całkiem możliwe jest, że ta moja tendencja do drobiazgowego planowania jest moją metodą na poradzenie sobie z rozpraszaniem się. Brzmi całkiem sensownie.


Jeszcze większym przykładem na planowanie jest mój i Marty plan na budowę domu. Plan powstawał całe lata, z kolejnymi propozycjami jak mógłby wyglądać nasz przyszły dom. De facto mieliśmy pełną wizję jak chcemy żeby wyglądał nasz dom i jakie funkcje ma spełniać na długo przed tym jak kupiliśmy ziemię i poszliśmy do architekta żeby zrobił projekt. Zresztą – do architekta poszliśmy mając już przygotowany swój własny, bardzo szczegółowy projekt, który powstał mniej więcej tak:

  • najpierw długo dyskutowaliśmy jakie funkcje domu potrzebujemy – obojgu nam wizja domu bez kuchni (tylko z tzw. aneksem kuchennym) i bez spiżarni wydawała się bez sensu, 
  • potem Marta rysowała przez długi czas różne wersje układu pomieszczeń i umeblowania, i razem debatowaliśmy które z nich są najlepsze,2
  • potem wybraliśmy jedno i ja zrobiłem analizę czy będzie się nam w tym dobrze funkcjonować,
  • potem zrobiłem już pełen projekt, uwzględniający wszystkie wymiary – grubości ścian, okna, położenie gniazdek, umywalek, toalet – wszystko rozrysowane w projekcie wektorowym z dokładnością co do milimetra,
  • a dopiero potem poszliśmy z tym projektem do architekta – który w zasadzie zmienił tylko dwie rzeczy w całym projekcie.

Z tą samą precyzją wstępnie zaprojektowaliśmy meble do wszystkich pomieszczeń i wszystkie elementy naokoło domu i w ogrodzie. Wszystko to było projektowane w czasie, kiedy jeszcze nawet nie mieliśmy wybranego miejsca gdzie będziemy budować dom.

Realizując ten plan (bo ten proces ciągle trwa i jeszcze potrwa) ciągle trafiamy na zdziwienie jak o tym opowiadamy. Na przykład kiedy mówimy że szafa na przedpokoju którą wykonaliśmy w 2023 roku, była w ogólnym zarysie zaprojektowana w 2018 r., kiedy jeszcze nikt oprócz nas nie wiedział, że będziemy budować dom. Wielu osobom wydaje się dziwne żeby planować tak daleko do przodu i tak drobiazgowo. A to przecież jeszcze nie wszystko – pewne inne rzeczy które wtedy zaplanowaliśmy, będą pewnie czekać na realizację jeszcze ze trzy~cztery lata, co spowoduje że realizacja tego planu zajmie całą dekadę.


Opisuję to wszystko po to aby pokazać, że plany w głowie osoby autystycznej mogą obejmować zarówno małe i błahe sprawy dotyczące kilku następnych minut, jak i mogą być bardzo przemyślanymi i drobiazgowymi planami obejmującymi prawie całą dekadę. I potrafimy te plany bardzo skrupulatnie wykonać (czasami jedynie wprowadzając niezbędne poprawki, jeśli uznamy że coś jednak wymaga zmiany). 

Bardzo często te plany zawierają w sobie różne warianty, przewidują różne problemy i zawierają od razu ich rozwiązania. Rzadko zdarza się nam coś zaplanować, a potem zrobić coś zupełnie innego. Po prostu stworzenie planu, a potem jego realizacja, powodują że czujemy się bardziej komfortowo, nie jesteśmy zbyt bardzo zaskakiwani i “wybijani z rytmu” różnymi nieprzewidzianymi zdarzeniami – bo większość bardziej prawdopodobnych problemów uwzględniamy już na etapie planowania, tworząc “plany awaryjne” i warianty na różne przypadki.

To wszystko wynika z charakterystycznej cechy osób autystycznych – potrzeby przewidywalności w życiu. Jednak nie wszystkie problemy da się przewidzieć i czasami trafiamy na coś co powoduje że trzeba zmienić plan (lub co gorsza, całkiem go porzucić). Tu reakcja jest bardzo różna w zależności od osoby. Ja osobiście w takiej sytuacji czuję się bardzo “wybity z rytmu”. Żeby znowu poczuć się komfortowo, muszę “pozbierać myśli”, muszę ocenić jak bardzo muszę odejść od oryginalnego planu i muszę przemyśleć i stworzyć nowy plan, uwzględniający nowe okoliczności – i dopiero wtedy mogę znowu działać.

Natomiast moja żona Marta – o ile też lubi żeby wszystko przebiegało zgodnie z planem, o tyle nie ma żadnego problemu w sytuacji wymuszającej odejście od planu. Potrafi na bieżąco zareagować na to co zakłóciło plan, a potem gładko przejść do uwzględniania zmian w nowym planie. W tej kwestii jej myślenie jest dużo mniej sztywne niż moje.


Wypadałoby tu jeszcze dodać, jak się ma planowanie do tematu funkcjonowania w pracy.  No więc – całkiem bez zaskoczenia – w pracy jest dokładnie tak samo: planuję wszystko co robię, może nawet jeszcze bardziej dokładnie niż zwykle. Duże projekty dzielę na drobne części, te części dzielę na pojedyncze zadania, zadania sobie rozkładam w czasie – planuję co będę robił w kolejnych dniach tygodnia, a potem każdy dzień zaczynam od przejrzenia planu, ocenienia stopnia realizacji, i ułożenia sobie planu pracy na ten dzień. A potem pozostaje już tylko metodyczna realizacja tego planu. Najlepiej mi się pracuje jeśli mi nikt tego planu nie zakłóca, np. dodając dodatkowe “pilne” zadania. No i ZAWSZE staram się wykonać swoją pracę przed wyznaczonym terminem. Presja czasu nie wpływa zbyt dobrze na moją efektywność3, więc plan pracy zawsze układam tak żeby obciążenie pracą było równomierne przez cały okres przeznaczony na zadanie. A nawet z pewnym drobnym naciskiem na początku, aby rozwiązać wszystkie trudne tematy od razu i zostawić sobie spokojną pracę na później, bez spiny i stresowania się, metodycznie do przodu.

  1. Taki lifehack – bo łatwiej mi się niesie czajnik z wodą niż pełen kubek, mniejsze ryzyko poparzenia. Nie mogę zrozumieć czemu ludzie upierają się przy noszeniu kubków pełnych herbaty i parzeniu sobie palców jak wykonają zbyt gwałtowny ruch? I to nawet osoby którym już podpowiedziałem to rozwiązanie. Widać nie tylko osoby autystyczne mają “sztywne myślenie”, osoby neurotypowe też, tylko w trochę inny sposób. ↩︎
  2. Można powiedzieć że “zaprojektowaliśmy kuchnię ze spiżarnią, a potem obudowaliśmy je resztą domu”. Bo tak to mniej więcej wyglądało. ↩︎
  3. Tu mi się ciśnie komentarz, że to jest dobry przykład na to jak w jednych kwestiach przeważa ADHD a w innych autyzm. W kwestii wydajności pracy u mnie wyraźnie autyzm jest silniejszy niż ADHD, bo z tego co czytałem to osoby z ADHD zdecydowanie najwydajniej pracują pod presją czasu, tuż przed deadline’m. Ja pod presją czasu słabiej sobie radzę, za to nie mam żadnego problemu z planowaniem oraz ze skrupulatną, metodyczną realizacją planu. ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.