Sztywność myślenia, część 5 – specjalne zainteresowania i hiperfiksacje

Specjalne zainteresowania, hiperfiksacje

W literaturze dotyczącej autyzmu często spotyka się stwierdzenie, że osoby autystyczne mają bardzo wąskie zainteresowania i że poświęcają im bardzo duże ilości czasu, kosztem relacji społecznych. 

Amerykańska klasyfikacja DSM-V mówi wprost o “ograniczonych zainteresowaniach” jako kryterium autyzmu, a międzynarodowa klasyfikacja ICD-10 mówi dość zawile o “pochłonięciu jednym lub liczniejszymi stereotypowymi zainteresowaniami o nieprawidłowej treści i zogniskowaniu, lub jednym lub więcej zainteresowaniami nieprawidłowymi z powodu swej intensywności i ograniczenia, a nie z powodu treści i zogniskowania”. Przez większość źródeł jest to tłumaczone na zrozumiały język jako “bardzo wąskie i intensywne zainteresowania”.

Takie stwierdzenia od początku były dla mnie kontrowersyjne i w czasie jeszcze przed diagnozą było to dla mnie jednym z punktów, który mi nie pasował w obrazie “mnie jako osoby autystycznej”.

Spokojnie mogę się zgodzić z tym że poświęcam swoim zainteresowaniom bardzo duże ilości czasu. Tak samo mogę się zgodzić, że odbywa się to przynajmniej częściowo kosztem kontaktów społecznych (których prawie nie mam). Nie mam też problemu z przyznaniem się, że zdarza mi się czasami zawalić pewne mniej istotne tematy (np. regularne sprzątanie) z powodu ilości czasu jaki poświęcam na swoje pasje. Jak na razie wszystko mi pasuje. Ale czy te moje zainteresowania można określić jako ograniczone? O nie, takie stwierdzenie przez długi czas mi nie pasowało.


W literaturze często spotyka się opisy osób autystycznych, które mają jedną lub dwie pasje, które rozwijają przez całe życie. Czasami są to bardzo przydatne rzeczy, które da się rozwinąć w swój zawód, sposób zarobkowania. A czasami są to zupełnie “odklejone”, nieprzydatne rzeczy typu zbieranie wszelkich informacji o jakimś jednym rodzaju stawonogów lub np. o lokomotywach parowych, ale tylko brytyjskich i tylko z XIX wieku. Te opisy prawie zawsze mówią o tym, że te pasje trwają całe życie, są niezmienne i nieliczne. Ale znowu – o ile zgodzę się że większość tych pasji trwa całe życie, i że są dość stałe, o tyle zupełnie nie umiem się identyfikować z tym stwierdzeniem że są nieliczne.

Zawsze uważałem że mam raczej szerokie zainteresowania. Wymienię tutaj tylko te długoterminowe (czyli te, które trwają ponad 10 lat i dalej są aktywne):1

  • komputery i ich programowanie – od dziecka (od 11 roku życia, jednocześnie jest to mój zawód),
  • “nałogowe” czytanie książek2 (fantastyki i popularnonaukowych) oraz mang,
  • historia (w zasadzie cała, ale ze szczególnym naciskiem na Europę w okresie średniowiecza i w okresie wojen światowych, oraz na Japonię od schyłkowego okresu szogunatu Tokugawów do dzisiaj),
  • śledzenie nowinek technologicznych, zwłaszcza w dziedzinie robotyki (i własne “zabawy” w tej dziedzinie),
  • śledzenie postępów w fizyce, astronomii i eksploracji kosmosu, ale też i w innych dziedzinach nauki,
  • zamiłowanie do “tworzenia czegoś własnymi rękami”, czyli takie tematy jak:
    • modelarstwo (kiedyś sklejałem dużo papierowych modeli, teraz bardziej bawię się w projektowanie i druk 3D),
    • stolarstwo (robię sobie prawie wszystkie swoje meble),
    • rzemiosło, rękodzieło, różne prace “zrób to sam”, drobne naprawy itp.
  • “kreatywne gotowanie”, czyli tworzenie nowych przepisów i własnych mieszanek przypraw,
  • zielarstwo (czyli zbieranie i stosowanie ziół w celach profilaktyczno-leczniczych),
  • ogrodnictwo,
  • gry różnego rodzaju – komputerowe, planszowe, RPG, bitewne,
  • oglądanie anime.

Sądzę że nie można tego nazwać “ograniczonymi zainteresowaniami”. Jedyne co je ogranicza to brak czasu, żeby poświęcić każdemu tematowi tyle ile bym chciał.3 

Podobnie – są osoby takie jak Elon Musk, który także ma Zespół Aspergera i też trudno byłoby powiedzieć że ma ograniczone zainteresowania. Są też postacie historyczne, które trudno posądzić o “ograniczone zainteresowania”, a  co do których istnieją bardzo prawdopodobne spekulacje, że mogły być autystyczne, takie jak Thomas Edison, Leonardo da Vinci, czy też Henry Cavendish.

Jak się to wszystko ma do tak szeroko rozpowszechnionego poglądu, że osoby autystyczne mają “ograniczone zainteresowania”?


Klucz do zrozumienia tego tematu przyszedł w momencie gdy poznałem teorię monotropizmu oraz gdy zrozumiałem jak się nakładają na siebie dwa podobne ale jednak różne zjawiska: autystyczne specjalne zainteresowania oraz wynikające z ADHD hiperfiksacje.4

Monotropizm opisywałem już wcześniej, tu tylko przypomnę że jest to teoria, która mówi że autystyczny mózg woli zajmować się jednym tematem na raz zamiast wieloma. Dotyczy to także naszych zainteresowań. Bezpośrednio z tego wynikają autystyczne “specjalne zainteresowania”. 

Termin ten brzmi bardzo niepozornie, jak coś zupełnie normalnego, ale kryje się pod nim coś potężnego i wspaniałego (w mojej opinii). To jest taki niesamowity “głód wiedzy” dotyczący tej dziedziny która nas pasjonuje. Taka gotowość żeby ciągle dowiadywać się czegoś nowego, spędzać godziny na czytaniu książek, na grzebaniu po internecie i wyszukiwaniu ciągle nowych informacji. No i właśnie dlatego często w tym jednym temacie stajemy się “chodzącymi encyklopediami”.

Tematy które są naszymi specjalnymi zainteresowaniami są też zawsze naszymi ulubionymi tematami do rozmowy. Jesteśmy wtedy w swoim żywiole. Jesteśmy gotowi rozmawiać z prawie każdym (nawet z osobami z którymi normalnie nie umiemy rozmawiać, bo nie wiemy co mamy mówić. Chcemy rozmawiać bardzo długo, niezależnie od tego czy ten ktoś jest zainteresowany, czy już “umiera z nudów” nie umiejąc nam przerwać słowotoku… Ma to nawet swoją nazwę, infodumping.

Niestety przeważnie nie umiemy zauważyć kiedy ktoś przestaje być zainteresowany tematem – my jesteśmy zafascynowani więc mówimy dalej. Bardzo wpływa to na postrzeganie nas jako nudnych lub wręcz “nawiedzonych” kujonów, nerdów, geeków.

Wyobraźcie sobie 12-latka, który był zafascynowany tym, co w tym czasie “odkrywał” (czyli programowaniem komputerów) i próbował zainteresować tym swoich rówieśników z klasy. Tych samych rówieśników, z którymi normalnie nie umiał znaleźć wspólnego języka. I to w czasach kiedy mało kto wiedział w ogóle co to jest komputer i że można było z tym robić coś więcej niż tylko grać w gry. No więc ten 12-latek usilnie próbował rozmawiać o programowaniu ze wszystkimi. No bo przecież temat ten jest tak fascynujący, że rozmowa na ten temat zawsze i dla każdego będzie ciekawa, co nie? Ech… Tak, tym 12-latkiem byłem ja. Ta “lekcja” bolała, bo rówieśnicy mieli w tym czasie zupełnie inne tematy w głowach… Nikogo nie interesowało ślęczenie nad wpisywaniem w komputer dziwnych angielskich komend i cyferek.

Ale tak to jest ze specjalnymi zainteresowaniami. Potrafią nas pochłonąć bez reszty. Potrafimy poświęcać im bardzo duże ilości czasu. Trwają całe życie – nie umiem sobie tego nawet wyobrazić, żeby moje “specjalne zainteresowania” miały mi się kiedykolwiek znudzić. A przyjaciel lubiący chociaż jeden z naszych ulubionych tematów i chcący o tym rozmawiać, wymieniać się informacjami, to prawie zawsze “nasz najlepszy przyjaciel”.


Jednak tu warto dodać jeszcze jedną uwagę. Ponownie dotyczącą monotropizmu, czyli zajmowania się ograniczoną ilością tematów na raz. Moich specjalnych zainteresowań jest sporo, jedne silniejsze, które zawsze są bardzo aktywne (np. programowanie), a inne słabsze. Ale jakoś tak to zawsze wychodzi że “na raz” bardzo aktywnych jest nie więcej niż 2~3 tematy. Pozostałe dalej są aktywne, ale potrafią być tak jakby trochę “przytłumione” przez te bardziej aktywne, i to się zmienia takimi “falami”. 

Stąd płynie mój wniosek, że z tymi “ograniczonymi zainteresowaniami” to w przypadku wysokofunkcjonującego końca spektrum to wcale nie musi chodzić o ograniczenie ich całkowitej ilości, tylko może też chodzić o to że zajmuję się “ograniczoną ilością zainteresowań na raz w danym czasie”. Czyli że nie umiem się zajmować kilkoma hobby każdym po trochu, ale zawsze się zagłębiam w jednym lub dwóch na jakiś okres, a pozostałe czekają na swoją kolej. Z takim stwierdzeniem mogę się zgodzić w pełnej rozciągłości.


Drugim tematem dotyczącym zainteresowań są wynikające z ADHD hiperfiksacje. Na pierwszy rzut oka wygląda to prawie na dokładne przeciwieństwo autystycznych specjalnych zainteresowań, bo potrafią trwać bardzo krótko – miesiące, tygodnie a nawet tylko dni. A potem się o nich zapomina, czasami na zawsze, a czasami tylko na jakiś czas, bo potrafią wrócić (ale przeważnie jak wracają to w jakiejś nowej, nieco innej formie).

Specjalne zainteresowania są jak płynąca rzeka – jest dość niezmienna, zawsze po prostu JEST. Nieważne co się dzieje naokoło, rzeka płynie dalej. Ciężko ją zatrzymać, potrafi drążyć skały i zmieniać krajobraz. Czasami potrafi też wystąpić z brzegów i porwać z nurtem różne rzeczy naokoło.

A hiperfiksacje są jak pożar lasu podczas suszy. Bardzo intensywny, gorący, ogarniający i pochłaniający wszystko. Ciężko przed nim uciec – ale dość szybko się wypala i znika, zostawiając same popioły,5 na których zaraz rośnie nowa roślinność (czyli „nowe paliwo dla nowego pożaru”).

Zarówno hiperfiksacje jak i specjalne zainteresowania potrafią być bardzo intensywne. Jedno i drugie potrafi wywołać hiperfokus i spowodować że „zniknie nam dzień”. Albo dzień po dniu wiele dni z rzędu…


Wśród moich zainteresowań, które wymieniłem wcześniej, większość to są “zwykłe” specjalne zainteresowania, ale jeden punkt (z podpunktami) jest bardzo charakterystyczny. Chodzi tu o to co nazwałem “zamiłowaniem do tworzenia czegoś własnymi rękami”. Dlaczego? bo to jest śmieszne poplątanie specjalnego zainteresowania z hiperfiksacjami:

  • z jednej strony jest to specjalne zainteresowanie – zawsze lubiłem i dalej lubię robić rzeczy własnymi rękami, tworzyć coś, a potem o tym rozmawiać, a nawet chwalić się tym (zwłaszcza jeśli jest czym)
  • z drugiej strony wszelkie tego typu prace są żmudne i powtarzalne, a ja nie cierpię powtarzalnej pracy, nudzi mnie ona niesamowicie i strasznie się rozpraszam przy niej (nie umiałbym pracować przy taśmie, bo bym chyba zwariował z nudów) (prawdopodobnie wynika to z ADHD i ciągłej pogoni za czymś “nowym”, “ciekawym”), 
  • ale z trzeciej strony bardzo lubię się uczyć nowych rzeczy, opanowywać nowe umiejętności, robić coś czego nie robiłem wcześniej, co niweluje efekt nudy jeśli robię coś nowego,
  • w efekcie wychodzi mi z tego specjalne zainteresowanie, które jest tak jakby “serią hiperfiksacji” na temat “zrób to sam” – za każdym razem robiąc coś innego (przynajmniej częściowo).

Tak, wiem, trochę to jest poplątane. To jest jeden z dobrych przykładów na to jak objawy autyzmu potrafią się “mieszać” z objawami ADHD i tworzyć “śmieszne spaghetti”. Ale dokładnie tak to funkcjonuje – zarówno u mnie jak i u Marty.


Doskonałym przykładem jak to u nas działa była budowa domu, a właściwie jego wykańczanie i urządzanie. To było po prostu wspaniałe przeżycie. Co parę tygodni kończył się poprzedni temat, i trzeba było po kolei:

  1. rozpoznać nowy temat,
  2. nauczyć się nowych umiejętności,
  3. kupić potrzebne materiały, 
  4. wykonać pracę,
  5. pochwalić się wśród rodziny i znajomych zakończeniem kolejnego etapu wykańczania lub urządzania domu

I tak w kółko, przez ponad 8 miesięcy wykańczania.

To było niesamowite. Hiperfiksacja za hiperfiksacją. Nauczyć się czegoś nowego, nacieszyć się tym przez maksymalnie parę tygodni, wykonać robotę, zapomnieć. A jednocześnie cały czas zaspokajając swoje specjalne zainteresowanie dotyczące robienia czegoś własnoręcznie. Miodzio.


Poniższa lista jest tylko dla zilustrowania ilości i różnorodności umiejętności które musieliśmy się nauczyć. Można ją spokojnie pominąć, jeśli nie jest interesująca.

Ja się nauczyłem w tym czasie: 

  • prawie wszystkiego co dotyczy instalacji elektrycznej (projektowania, instalowania korytek kablowych, wycinania w ścianach bruzd na peszle, instalowania oświetlenia, gniazdek, włączników, układania i łączenia kabli – jedynie skrzynkę z bezpiecznikami zrobił elektryk),
  • projektowania mebli na wymiar, pasujących co do milimetra do nowych pomieszczeń, 
  • instalowania w tych meblach umywalek i ich przyłączeń, 
  • obsługi kilku nowych narzędzi 
  • wykorzystania w meblach kilku nowych technologii, których nie stosowałem nigdy wcześniej.

Marta nauczyła się: 

  • hydroizolacji i termoizolacji fundamentów, 
  • hydroizolacji posadzki, układania styropianu pod podłogę, 
  • układania wełny mineralnej w celu izolacji poddasza, 
  • nakładanie folii w płynie w pomieszczeniach mokrych, 
  • tynkowania, kładzenia gładzi, gruntowania, malowania, 
  • impregnacji drewna, artystycznego bejcowanie drewna na meble,
  • tworzenie projektów wystroju i zagospodarowania wnętrz, tak aby wszystkie meble i sprzęty były w takim samym stylu.

A razem robiliśmy: docieplanie nadproży w oknach, robienie podestu na wiązarach, żeby uzyskać “strych”, kładzenie listew przypodłogowych, poprawianie drenażu opaskowego po ekipie która go źle wykonała, płot naokoło działki, i masę innych takich prac.

  1. Bo gdybym miał wymienić wszystkie tematy które mnie interesowały w krótszych okresach czasu to bym Was zanudził na śmierć. ↩︎
  2. W szczytowym okresie (czyli w czasie szkoły średniej) to było średnio ponad 200 przeczytanych książek rocznie. Dzisiaj dużo słabiej, tylko około 30~50 książek na rok, bo mam mniej czasu no i dużo więcej czytam na internecie. Ale gdybym miał dzisiaj tyle wolnego czasu co kiedyś, to bym chętnie pobił te swoje rekordy. 😉 ↩︎
  3. Gdyby doba miała ze 150~200 godzin, a w tym tylko 8 na pracę zarobkową i 8 na sen, to może by mi starczyło czasu na wszystko. ↩︎
  4. Temat ADHD ciągle wraca i będzie wracał – bo jeśli 70~80% osób autystycznych ma też jakąś formę ADHD, to w moich oczach coraz bardziej wygląda na “normalny objaw autyzmu”. No i pasuje to do mojej własnej perspektywy. ↩︎
  5. Czasami zostawiając nas np. z nowym zestawem sprzętu sportowego lub z narzędzi i materiałów do nowej „pasji”, która szybko wygasła… ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.