Przebodźcowanie

Opisywane przeze mnie we wcześniejszych wpisach cechy z tzw. triady autystycznej są “obowiązkowe” aby można było u kogokolwiek postawić diagnozę autyzmu. Są to:

  • problemy w sferze kontaktów społecznych,
  • problemy w komunikacji, zarówno werbalnej jak i niewerbalnej,
  • pewna “sztywność myślenia”.

Te cechy opisane są dość szeroko w kryteriach diagnostycznych ICD i DSM, są opisywane w różnorakich materiałach dla diagnostów, oraz zostały dla nich stworzone wyspecjalizowane testy, np. przesiewowe AQ1 lub Aspie-quiz2 lub wyspecjalizowane testy diagnostyczne, np. ADOS-2, ASAS i inne.

Jednak w mojej ocenie ta lista cech nie wyczerpuje wszystkich cech “obowiązkowych” dla spektrum autyzmu. Sądzę że nieodłącznymi cechami spektrum autyzmu są zjawisko przebodźcowania i reakcje układu nerwowego na nie, tzw. reakcje MIBS.3 Właśnie te reakcje będą tematem następnych paru wpisów:

Myślę, że każda osoba autystyczna znajdzie przykład takich reakcji u siebie, nawet jeśli styka się z ich opisem po raz pierwszy. Są one charakterystyczne dla naszego układu nerwowego i sądzę że nie ma osób autystycznych które się z tymi tematami nie spotykają. Oczywiście, do czasu diagnozy (a czasami dłużej) nie używamy tych terminów (bo ich przeważnie nie znamy), ale same zjawiska są nam doskonale znane, stanowią istotną część “doświadczenia życiowego osoby z autyzmem”.

Jednak z jakiejś przyczyny te reakcje są raczej pomijane w literaturze fachowej, albo potraktowane bardzo pobieżnie. Nie widnieją też w oficjalnych kryteriach diagnostycznych. Dlaczego? Nie wiem. Po prostu są pominięte, jakby nikt z badaczy ich nie uznał za istotne. Nawet same nazwy tych zjawisk zostały (z tego co wiem) stworzone nie przez badaczy autyzmu, ale przez społeczność osób autystycznych, która szukała “wspólnych cech”.

Moim zdaniem pominięcie tych zjawisk jest poważnym błędem, i sądzę że powinny o nich wiedzieć nie tylko same osoby autystyczne, jak i wszystkie osoby z ich bliskiego otoczenia (rodzice, rodzeństwo, przyjaciele, rówieśnicy z klasy w szkole, współpracownicy w pracy itp.). Znajomość tych reakcji może być przydatna w ocenie dlaczego osoba autystyczna “nagle zaczyna się dziwnie zachowywać”. Jednak te reakcje potrafią być naprawdę różne, i chyba najlepszym źródłem informacji jest sama osoba autystyczna, której to dotyczy. Ja tylko opiszę pewne “ramy” całości i parę przykładów.


Przebodźcowanie4

No więc, o co w tym wszystkim chodzi?

Wszyscy chyba znamy sytuacje, gdy aby uchronić się przed zbyt silnym światłem zasłaniamy lub zamykamy oczy, lub aby uchronić się przed zbyt silnym dźwiękiem zasłaniamy lub zatykamy uszy. Takie reakcje ochronne są normalne nie tylko u ludzi – występują także wśród zwierząt.

Jednak czasami nie mamy możliwości “uchronić się” przed takimi bardzo silnymi bodźcami, albo różne bodźce “bombardują nas” z każdej możliwej strony, albo po prostu jakiś bodziec (nawet niezbyt silny) działa przez długi czas – np. gdy słyszymy kapiącą wodę gdy próbujemy spać. Po pewnym czasie mamy po prostu dość – następuje przeładowanie sensoryczne, czyli właśnie przebodźcowanie.

Sam stan przebodźcowania nie jest czymś wyjątkowym. Przebodźcowanie może wystąpić u każdego człowieka, który będzie dostatecznie długo poddawany jakimś dość silnym impulsom ze zmysłów. W pewnym momencie mózg przestaje sobie radzić z natłokiem sygnałów i zaczyna się trochę “poddawać”. W momencie przebodźcowania większość osób czuje się “przytłoczona”, pojawia się rozdrażnienie, czasem też niepokój, i ogólna potrzeba “ucieczki”, odcięcia się od przytłaczających nas bodźców.


Z tego co rozumiem u osób neurotypowych ten stan pojawia się relatywnie rzadko. Wszystko dzięki temu, że natura wyposażyła ludzi w bardzo sprytne “filtry sensoryczne”,5 czyli wyspecjalizowane obwody w mózgu, których rolą jest ograniczanie nadmiaru docierających do mózgu sygnałów. Na bardzo niskim, zupełnie nieświadomym poziomie działają sobie filtry, które oceniają czy dany sygnał niesie istotną informację, czy nie – i przepuszczają do mózgu tylko te istotne informacje. No chyba że mózg potrzebuje akurat tych “nieistotnych informacji”, wtedy są one przepuszczane dalej.

Używając takiego bardzo “pierwotnego” przykładu: ludzie wyewoluowali w warunkach gdzie były potrzebne bardzo czułe zmysły, gdyż dawało to istotom ludzkim większe szanse przetrwania, i co za tym idzie, przewagę ewolucyjną gatunku jako całości. Ale te wszystkie sygnały, wzięte razem w niefiltrowanej formie, znacznie przekraczają zdolności naszych mózgów do ich interpretowania. Więc natura poszła na kompromis – z jednej strony mamy bardzo czułe zmysły, ale z drugiej strony mamy “filtry” które podświadomie oceniają te wszystkie informacje pod względem przydatności i wybierają tylko te “istotne” żeby je przekazać dalej do mózgu.

Dlatego ludzkie ucho słyszy wszystko – szelest liści,  powiew wiatru, ćwierkanie ptaków w okolicy, odgłosy zwierząt z daleka, itp. Ale do świadomości wiele z tych informacji nie dociera, bo zostają “odfiltrowane” jako niepotrzebne. Docierają tylko te które zostają ocenione jako istotne, bo niosą informacje np. o tym że nas ktoś woła, o potencjalnych zagrożeniach, o nadciągającej burzy, przed którą trzeba się schować lub o potencjalnej zdobyczy którą można upolować.

Ten system sprawdził się bardzo dobrze – ludzie stali się dominującym gatunkiem na Ziemi. Ale w dzisiejszej, “betonowej dżungli” ten system dalej doskonale się sprawdza, bo tu także występują istotne informacje oraz dźwięki zupełnie nieistotne, np. zgiełk miasta, odgłosy przejeżdżających samochodów, gwar rozmów, czyjeś kroki. Większość tych nieistotnych informacji jest po prostu odfiltrowywana.


No to teraz, jak już wiemy jak to działa, to zaprzęgnijmy do pracy wyobraźnię.

Wyobraźmy sobie, że u niektórych osób te filtry sensoryczne nie działają poprawnie. Że dociera do nas znacznie więcej sygnałów. Że słyszymy każdy szelest, każdy najmniejszy dźwięk.6 Że widzimy każde nawet najmniejsze poruszenie lub błysk światła. Że (chcemy czy nie chcemy) zwracamy uwagę na detale które dla innych są nieistotne, wręcz “niezauważalne” jeśli nie zaczną się ich doszukiwać. 

Wreszcie wyobraźmy sobie że czasami jakiś zupełnie nieistotny sygnał jest błędnie klasyfikowany jako zagrożenie. Że czasami to powoduje, że nagle nerwowo odwracamy się w kierunku źródła dźwięku, próbując ustalić co się dzieje. A czasami wręcz wywołuje “alarm” w całym układzie nerwowym, uruchamia instynktowne reakcje “walcz lub uciekaj” (ang. “fight or flight response”).7

Witam w świecie osób z zaburzeniami przetwarzania sensorycznego… Łatwo chyba sobie wyobrazić, jak takie zaburzenia wpływają na możliwość wystąpienia przebodźcowania, co nie? W porównaniu do osób neurotypowych nasze mózgi są wręcz “bombardowane” sygnałami, a jeszcze jak do tego mamy jakieś nadwrażliwe zmysły, to już w ogóle w niektórych sytuacjach wręcz nie idzie się skupić na czymkolwiek z powodu natłoku informacji.


Te problemy są wspólne nie tylko dla spektrum autyzmu oraz ADHD, ale występują też w wielu innych zaburzeniach. Ale u osób autystycznych występuje jeszcze jedno, bardzo specyficzne źródło bodźców które są w stanie nas przytłoczyć. Są to interakcje społeczne.

Tak, może nas przytłoczyć zwykła rozmowa.

Opisywałem to już parokrotnie, ale powtórzę to kolejny raz, bo to bardzo ważna informacja. Kluczowym elementem autyzmu jest to, że nie działa u nas obwód empatii poznawczej. Z tego powodu nasze mózgi nie umieją intuicyjnie ocenić pewnych rzeczy i musimy wszystkie interakcje społeczne przetwarzać w warstwie logiki. Nie jest istotne, czy naszą strategią maskowania jest naśladowanie, czy wyuczone skrypty, czy drabinki reguł i wyjątków od reguł. Wszystkie te sposoby sprowadzają się do tego, że osoby autystyczne próbują nadrobić “braki” w intuicyjnym rozumieniu poprzez wytężoną pracę świadomej części umysłu. Potrafi to być bardzo męczące.

Częstym porównaniem na które trafiałem w źródłach pisanych przez osoby autystyczne jest to, że czasami zwykła rozmowa jest równie wymagająca intelektualnie jak partia warcabów lub szachów lub jakiejkolwiek innej gry wymagającej analizowania wielu wariantów na kilka ruchów do przodu. Myślę że jest to trafne porównanie. Rzeczywiście, analizowanie co w danej chwili powiedzieć, a zwłaszcza próba przewidzenia “jak druga strona może zareagować” jest czasami równie trudne jak analizowanie sytuacji na szachownicy.

Dlatego osoby autystyczne są szczególnie narażone na przebodźcowanie. Bo skoro zarówno same informacje sensoryczne mogą nas przeładować, a także same interakcje społeczne mogą nas przeładować, to co się dzieje jeśli jesteśmy narażeni na oba te czynniki w tym samym czasie? Problem się nawarstwia i potęguje.

Taka drobna dygresja, właśnie z tego wynika fakt, że chyba większość z nas woli unikać sytuacji kiedy bylibyśmy narażeni na oba te czynniki na raz. Czyli (przeważnie) unikamy:

  • dużych, głośnych imprez towarzyskich,
  • koncertów i innych takich wydarzeń,
  • centrów handlowych (przeważnie ograniczamy wizyty do niezbędnego minimum),
  • podróży w miejsca oblegane przez turystów,

oraz innych takich miejsc i wydarzeń.8


No dobra, dużo napisałem o przyczynach przebodźcowania, a ciągle brakuje opisu co się dzieje jak już do niego dojdzie.

Ja osobiście odczuwam przebodźcowanie jako stan przytłoczenia i tak jakby “oderwania” od rzeczywistości, lekkiego otępienia. Ciężko mi to dokładnie opisać. Z jednej strony jest to tak jakbym patrzył jak przez lekką mgłę, z takim lekkim rozmyciem wszystkiego, i jakbym słyszał wszystko z oddali, w tle. Ale z drugiej strony wszystkie rozbłyski światła, wszystkie głośne i nagłe dźwięki odbieram z wielokrotnie zwiększoną siłą. Miauczenie kota brzmi głośniej i bardziej przeraźliwie niż odgłos hamującego pociągu, szczekanie psa brzmi jak seria głośnych wybuchów, brzęk łyżeczki w szklance brzmi jakby się w jakimś magazynie przewrócił cały regał ze szkłem i na raz wszystko się potłukło.

Takie bodźce czuję tak jakby mnie coś uderzyło, do tego stopnia że powoduje to odruchowe odwrócenie się lub zatkanie uszu. Z tego co wiem u niektórych osób autystycznych powoduje to nawet fizyczne poczucie bólu. U mnie na szczęście nie, ale zdecydowanie jest to bardzo przykre uczucie i jedyne o czym wtedy jestem w stanie myśleć to ucieczka od tego natłoku bodźców w jakieś spokojne miejsce.

Z własnego doświadczenia mogę wyróżnić 3 stopnie przebodźcowania:

Lekkie przebodźcowanie – prawdopodobnie (na tyle na ile to rozumiem) odpowiada dokładnie temu, jak to odczuwają osoby neurotypowe. Jest to takie ogólne poczucie przytłoczenia, chęć wycofania się żeby zmniejszyć napór bodźców. Do tego pojawia się rosnący stres i niepokój. Ogólnie w tym stanie jeszcze w miarę da się funkcjonować (chociaż kosztem rosnącego stresu i sporego wysiłku). Czasami jeszcze jest możliwe “wyciszenie” (poprzez “odcięcie się” na 15~30 minut) i powrót do tego co robiliśmy wcześniej.

Umiarkowane przebodźcowanie – znacznie silniejsza wersja, kiedy poczucie przytłoczenia zaczyna dominować nad wszystkim, stres bierze górę nad logiką, potrzeba odcięcia się, wręcz ucieczki staje się dominująca. A jeśli nie możemy uciec to pojawia się poczucie bezsilności lub nawet bezradności (zwłaszcza jeśli w tym stanie musimy jeszcze dokończyć jakieś zadanie lub rozwiązać jakiś problem). Jedynym wyjściem z tego stanu jest odcięcie się i powrót w bezpieczne miejsce i odcięcie się na dłuższy kawałek czasu od wszystkiego co nas może przeładowywać. Czasami, u niektórych osób (na przykład u mnie, ale u Marty nie) pojawia się takie charakterystyczne klepanie się otwartymi dłońmi w skronie. Sądzę że jest to taka podświadoma “próba przywrócenia się do rzeczywistości” poprzez dostarczenie “kontrolowanego bodźca”, który ma zagłuszyć pozostałe.

Silne przebodźcowanie – czasami sytuacja narasta powoli, ale nie mamy możliwości “odcięcia  się”. Czasami z kolei silne przebodźcowanie potrafi nastąpić dość szybko, zwłaszcza w sytuacjach silnie stresujących.9 W każdym razie, jak już do tego dojdzie, to układ nerwowy “poddaje się całkiem”. Nie jest w stanie dalej “normalnie” funkcjonować nawet w ograniczonym stopniu, i występuje jedna z charakterystycznych reakcji MIBS. Mam zamiar szczegółowo opisać te reakcje w kolejnych wpisach.


Ostatnim ważnym tematem, który chciałem tutaj poruszyć, jest fakt, że wg mojej obserwacji częstotliwość i intensywność reakcji MIBS zmienia się z wiekiem. Analizując swoje własne przeżycia mogę powiedzieć, że w dzieciństwie i młodości znacznie częściej zdarzały mi się meltdowny, i były znacznie intensywniejsze. Natomiast shutdowny były znacznie rzadsze, a burnoutu chyba w ogóle nie doświadczyłem przed osiągnięciem dorosłości. Dzisiaj, mając 44 lata, mogę powiedzieć że teraz meltdowny są rzadsze, i przeważnie są znacznie słabsze, natomiast ich miejsce zajęły shutdowny. No i zdarzają mi się teraz sporadyczne okresy burnoutu.

Nie do końca wiem jak ten fakt interpretować. Przychodzą mi na myśl dwie hipotezy:

  1. układ nerwowy uodparnia się z wiekiem na przeciążenia i przebodźcowanie, dzięki czemu nie gromadzi się aż tyle “energii” żeby doprowadzić do wybuchu, jakim jest meltdown,
  2. lata (a właściwie to dekady) świadomego tłumienia takich reakcji spowodowały, że teraz głównym typem “odreagowania” jest reakcja skierowana “do środka” (shutdown) a nie “na zewnątrz” (meltdown).

Która z tych hipotez jest prawdziwa? Nie wiem. Jak wymyślę to napiszę o tym.

  1. https://icos.org.uk/autism/test/aq-test-dla-doroslych/ – jeśli strona wyświetli się po angielsku, to na dole strony jest przełącznik języka ↩︎
  2. https://rdos.net/pl/ ↩︎
  3. lub BIMS, bo i taką wersję pisowni widziałem parę razy. ↩︎
  4. Inne określenia to “przeciążenie sensoryczne”, “przeładowanie sensoryczne” lub ang. “sensory overload”. ↩︎
  5. Nie wiem jaki jest polski “naukowy termin” na to zjawisko, dlatego używam określenia “filtry sensoryczne”. Angielski termin na to zjawisko to “sensory gating”. ↩︎
  6. Np. cichutkie stuknięcie gdy mucha leci do światła i próbuje co chwilę wlecieć w lampę sufitową… Stuk, stuk, stuk, i tak przez pół godziny. Na szczęście nauczyłem się to odróżniać i ignorować, ale przez kawałek czasu doprowadzało mnie to do szału. ↩︎
  7. Na przykład powoduje że robimy “unik” przed czymś co “zauważyliśmy kątem oka że się do nas zbliża” a co okazuje się być jakimś nieistotnym sygnałem, np. ruchem gałęzi drzewa gdzieś w tle. Albo zatrzymujemy się gwałtownie żeby nie wpaść na coś, co okazuje się być znacznie dalej… ↩︎
  8. Za to naszym ulubionym sposobem spędzania czasu jest albo robienie czegoś samemu (lub “samemu we dwoje”, czyli np. kiedy razem z Martą siedzimy i czytamy każde swoją książkę), albo spotkania towarzyskie w małym gronie osób które dobrze znamy i z którymi czujemy się komfortowo i kiedy robimy coś co lubimy – rozmawiamy (o czymś sensownym), gramy, gotujemy lub zajmujemy się jakimś hobby. ↩︎
  9. U mnie chyba najczęściej silne przebodźcowanie następuje w wyniku jakichś poważnych nieporozumień, jakichś intensywnych starć słownych, jakichś kłótni z kimś o coś, ale też bardzo często w kontekście zwykłej imprezy towarzyskiej – nawet w przyjaznej atmosferze – po prostu ilość interakcji i bodźców jest za duża. ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.