Meltdowny u dzieci i jak je rozpoznawać

Ten wpis w zamierzeniu ma być takim mini-poradnikiem dla rodziców autystycznych dzieci. Prawdopodobnie będzie trochę inny niż podobne poradniki, bo jest pisany z perspektywy osoby, która wie co to znaczy mieć meltdown.

To co opisałem w poprzednim wpisie to tylko jeden przypadek meltdownu , czyli jak to wygląda u mnie. I to bardziej z perspektywy dorosłego, bo nie za bardzo pamiętam swoje wczesne dzieciństwo. Do tego sądzę, że każda osoba w spektrum ma swój sposób przeżywania meltdownu, więc mój przypadek wcale nie musi być nawet podobny do tego jak to wygląda u innych. Nie da się zrobić jednej listy punktów, które by pasowały do wszystkich meltdownów.

Jednak sądzę, że jakaś próba opisu jest potrzebna, żeby ułatwić rodzicom dzieci autystycznych rozróżnienie sytuacji kiedy dziecko jest po prostu niegrzeczne, a kiedy ma meltdown. Trochę te tematy są mi obce, jako że nie mam własnych dzieci, więc muszę tu trochę posiłkować innymi źródłami, ale postaram się przybliżyć temat jak najlepiej.


Myślę że w tym konkretnym przypadku najlepszym możliwym źródłem będzie pokazanie faktycznego meltdownu na filmie. Na Youtube można znaleźć przykłady jak może wyglądać faktyczny meltdown u dziecka:

https://www.youtube.com/watch?v=C0rdZOhet24 (meltdown przechodzący w atak paniki)

https://www.youtube.com/watch?v=kkZPbGXD66Y (pierwsze 5 minut pokazuje różne stadia przed i podczas meltdownu)

Są to filmiki pokazujące trójkę autystycznych synów z jednej rodziny w różnych sytuacjach meltdownów. Widać tutaj wyraźny brak kontroli i wylewające się, kipiące emocje. Ale też widać brak złości, brak skierowania tych emocji przeciwko komuś lub czemuś. Te dzieci nie są niegrzeczne. Nie robią tego ze złości. W pierwszym filmiku ten chłopiec współpracuje z ojcem – mimo że ma meltdown i wyraźnie ma problem z kontrolowaniem swojego zachowania.


Z czym jest mylony meltdown i jak go rozpoznawać

Osoby postronne, nie mające pojęcia czym jest meltdown, bardzo często go mylą z innymi zachowaniami. Na przykład w przypadku dzieci, meltdown jest często mylony z napadami złości i histerii u małych dzieci lub z atakami paniki.

Małe dzieci, w wieku 2~3 lat mają ataki złości lub histerii, bo jeszcze nie umieją nie umieją sobie poradzić z tym że nie wszystko idzie po ich myśli. Jest to zupełnie normalny etap rozwoju dziecka.

Z kolei trochę starsze dzieci miewają takie bardziej “kontrolowane” i “wyrachowane” ataki histerii lub złości, mające na celu wymuszenie czegoś na rodzicach (taki książkowy przykład – dziecko rzucające się na podłogę w sklepie i krzyczące “ja chcę batonika” czy coś w tym stylu). Też jest to do pewnego stopnia naturalny etap rozwoju dziecka – testowanie barier i ograniczeń.

Właśnie z takim zachowaniem najczęściej mylone są meltdowny u dzieci. Jednak nic bardziej mylącego, jedno i drugie nie ma ze sobą zbyt wiele wspólnego.

Podobnie meltdown potrafi być mylony z atakami paniki, kiedy dziecko się czegoś bardzo boi. Jednak także i tu jest to błędne porównanie.


Więc jak rozpoznać meltdown u dziecka?

W celu ułatwienia rozpoznania tych trzech sytuacji skompilowałem z paru źródeł (i własnych przeżyć) taką tabelę, pozwalającą ocenić czy dane zachowanie to jest meltdown, czy nie.

Atak złości lub histeriiAtak panikiMeltdown
ma określony cel – wymuszenie na rodzicach określonego zachowania, np. kupienia czegośma na celu uchronienie się przed czymś, czego dziecko się panicznie boijest niekontrolowaną reakcją na przeciążenie układu nerwowego
wywoływany jest niespełnioną zachcianką dzieckawywołany jest strachem przed czymśwywoływany jest nadmiarem bodźców sensorycznych lub wybiciem z rutyny
dziecko jest doskonale świadome reakcji jaką wywołuje w rodzicach i przyglądających się osobach postronnych, wręcz szuka żeby być w centrum uwagidziecko boi się do tego stopnia że nie zwraca uwagi na reakcje innych, próbuje uciec przed tym czego się boidziecko nie kontroluje swojego zachowania i zupełnie nie jest świadome reakcji osób naokoło, czasami próbuje uciec w jakieś spokojne, bezpieczne miejsce
dziecko dość dobitnie komunikuje swoje żądania “ja chcę tą zabawkę”dziecko wyraźnie komunikuje swój lęk: “ja nie chcę iść do dentysty”dziecko przeważnie nie stawia żadnych żądań, nie próbuje niczego wymuszać, czasami nawet nie jest w stanie się w ogóle komunikować
atak się nagle kończy gdy dziecko osiągnie swój cel, lub kiedy widzi że nic nie osiągnie, lub uda się skierować uwagę dziecka na coś innegoatak kończy się kiedy minie “zagrożenie”, albo uda się dziecko uspokoić innymi metodami, chociaż czasami potrzeba dłuższego czasu na uspokojenieatak trwa tak długo aż wygaśnie, po ataku jeszcze spory czas widać jego efekty (wyczerpanie, stres itp.)
różne metody wychowawcze pozwalają na zakończenie atakubardzo dobrze działa uspokajaniemetody wychowawcze przeważnie nie działają wcale, bo komunikacja jest utrudniona lub wręcz niemożliwa. Uspokajanie potrafi czasem zadziałać, ale tylko jeśli dobrze wiemy co faktycznie uspokaja

Jak pomóc dziecku które ma meltdown, a czego kategorycznie NIE ROBIĆ

Przede wszystkim nie wolno na dziecko krzyczeć, ani próbować wymuszać na nim “właściwego zachowania”. Jeśli to jest meltdown, to  krzyk i agresja po prostu nie działa i nigdy nie zadziała. Dziecko mające meltdown nie robi tego celowo, ono się nie kontroluje. Agresja i próby zmuszania tylko potęgują problem.

Ważne jest żeby okazać dziecku wsparcie. Nie denerwować się na nie, mówić spokojnym głosem, żeby mimo przytłoczenia i przeciążenia czuło że nie jest “postawione samo przeciwko światu”. Jeśli meltdown u dziecka zepsuje Ci plany – no cóż, trudno. Nie odreagowuj na dziecku, bądź dla niego “oazą spokoju”.

Próbując uspokoić dziecko nie powinno się narzucać rozwiązań które (niby) “działają na wszystkie dzieci”. Dobrym przykładem jest tutaj przytulanie dziecka. Jedne dzieci autystyczne lubią być przytulane, a inne tego nie cierpią, w ogóle nie cierpią kontaktu fizycznego. A jeszcze inne mogą lubić być przytulane, ale jeśli meltdown jest w danym momencie wywołany problemami sensorycznymi wynikającymi z dotyku – to nie pozwolą się dotknąć w żaden sposób. Chcesz pomóc dziecku? Spytaj je czy ono chce być przytulone

I tak samo pytaj je o inne metody jak mu pomóc. Twoje dziecko jest najlepszym źródłem wiedzy o tym co je uspokaja a co tylko pogarsza problem. A jeśli dziecko w momencie meltdownu nie jest w stanie odpowiedzieć, to postaraj się dowiedzieć tego w innym czasie, kiedy jest spokojne. Tak samo postaraj się dowiedzieć co je przebodźcowuje. Czy to są dźwięki, światła, kolory, zapachy, dotyk, a może wszystko po trochu? A może przytłacza je kontakt z innymi ludźmi?


Jeśli meltdown wynika z problemów sensorycznych, to zawsze dobrze zadziała odcięcie się od źródła bodźców. Zabierz dziecko w miejsce gdzie nie będzie narażone na dalsze bombardowanie bodźcami. Ale przede wszystkim, wiedząc jakie problemy sensoryczne ma dziecko, postaraj się unikać miejsc gdzie będzie narażone na przebodźcowanie, albo zapewnij mu odpowiednią ochronę. Jeśli dziecko ma nadwrażliwość na dźwięki – kup mu słuchawki wytłumiające. Jeśli ma nadwrażliwość na światło – kup mu okulary przeciwsłoneczne. I zawsze miej je przy sobie. Przy innych nadwrażliwościach trzeba unikać źródeł bodźców.1 Nie przejmuj się tym “co inni pomyślą”, widząc dziecko w słuchawkach lub okularach przeciwsłonecznych w budynku. I tak sobie będą myśleć co chcą, a zwłaszcza jeśli zobaczą na własne oczy meltdown. Dla dziecka lepiej będzie jeśli nie będzie musiało przez przechodzić przez meltdown.


Kompresja

Jeszcze jedno. Na niektóre osoby autystyczne działa dobrze kompresja (ściśnięcie, przyciśnięcie, obciążenie). Na mnie akurat nie, ale z tego co czytałem to jest to dość powszechne. Nie chodzi tu o delikatne przytulenie, tylko o niedużą, ale wyczuwalną siłę. Temple Grandin, aby móc się uspokajać po przebodźcowaniu na studiach, skonstruowała dla siebie specjalne urządzenie do ściskania. Ale nie trzeba iść tak daleko. Wypróbuj na dziecku czy mocniejsze przytulenie działa lepiej niż słabsze i spytaj je o opinię. Jeśli działa to kup dziecku kocyk obciążeniowy – są dostępne bez problemu na Allegro.

  1. Jeśli dziecko ma nadwrażliwość na zapachy (tak jak ja) – tu niestety nie ma ochrony, wtedy trzeba po prostu unikać pewnych miejsc. Zwłaszcza drogerii, bo tam jest taki miks wszelkich zapachów że prawie na pewno znajdzie się jakiś którego nie da się znieść. Ja po zaledwie 10 minutach w drogerii jestem już poważnie przebodźcowany. Tak samo stoiska z chemią domową w marketach. Szerokim łukiem omijam także sklepy rybne (i smażalnie ryb i inne knajpy gdzie serwują ryby) i miejsca wypełnione dymem papierosowym (niektóre puby itp.) ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.