Kontynuacja wpisu o stimmingu.
Stimowanie w sytuacjach społecznych
Ostatnim rodzajem stimowania który umiem wyodrębnić, jest charakterystyczne dla autystyków stimowanie występujące w wielu różnych sytuacjach społecznych. Piszę “charakterystyczne dla autystyków” bo ani osoby neurotypowe ani ADHD-owcy nie przebodźcowują się od interakcji z innymi ludźmi.
Stimowanie w sytuacjach społecznych może mieć najprzeróżniejsze formy, bo bardzo jest powiązane z tym co się w danym momencie dzieje, jak też i z własnymi umiejętnościami radzenia sobie z natłokiem wrażeń. W sytuacjach społecznych rzadko kiedy mamy okazję użyć jakiegokolwiek stima, a powstrzymywanie się nie zawsze wychodzi. Mi często zdarza się w trakcie rozmowy mimowolnie zacząć bębnić palcami w stół, tupać, klikać długopisem albo bawić się czymkolwiek co mam w zasięgu ręki. Nie zliczę ile razy mi zwracano uwagę że mam przestać, bo rozpraszam albo denerwuję innych.
“Radek nie byłby sobą gdyby czymś nie stukał nie pukał lub nie powodował jakichś innych dźwięków” – tak mnie kiedyś podsumowała koleżanka.1 Coś w tym jest, bo zupełnie nie mam nad tym kontroli – zaczynam to robić zupełnie nieświadomie, często dopóki mi ktoś nie zwróci uwagi to sam sobie nie zdaję sprawy że np. klikam długopisem od dłuższego czasu.
Jest też jeszcze jedna forma stimowania która mi się zdarza w sytuacjach społecznych. Gdy czuję że zaczynam się męczyć interakcjami to odchodzę od grupy gdzieś gdzie raczej mnie nikt nie będzie widział, opuszczam ręce i zaczynam “kręcić dłońmi” w tą i z powrotem, przez kilka – kilkanaście minut. Przez wiele lat starałem się to “ukrywać”,2 więc nie wiem ile osób ma świadomość że tak robię, z drugiej strony nieraz sam się łapałem że robię to “na widoku”. Ale od pewnego czasu totalnie przestałem się przejmować czy ktoś to widzi.
Inne dość powszechne formy stimowania w sytuacjach społecznych to na przykład zwiększona gestykulacja oraz wykonywanie różnych ruchów dłońmi i palcami. Znowu – ile osób, tyle różnych wariantów.
Maskowanie
Myślę że wcale nie przesadzę jeśli powiem że próby ukrywania stimowania są jednym z trudniejszych tematów w ogólnym procesie maskowania się. Oczywiście nie jest to ten sam poziom trudności co udawanie że wiemy o co chodzi w interakcjach społecznych (mimo że nie mamy zielonego pojęcia). Ale z drugiej strony jest to o tyle trudne że stimowanie jest dość trudne do kontrolowania, bo w dużej części przypadków jest całkowicie bezwiedne.
Stimowanie w większości przypadków nie jest odbierane zbyt dobrze przez inne osoby. Wszystkie dźwięki które wydajemy lub powodujemy rozpraszają lub wręcz denerwują innych. Wszelkie ruchy które wykonujemy np. w czasie rozmowy, a których inni się nie spodziewają też potrafią wyprowadzić rozmówcę z równowagi. No i jeszcze dochodzi do tego “domniemanie winy” – prawie wszyscy zakładają że jeśli “zajmuję się stimowaniem”, to nie poświęcam uwagi na rozmowę. Jeśli do tego co gorsza nie utrzymuję kontaktu wzrokowego, to przepis na awanturę gwarantowany. I zupełnie nie pomaga tłumaczenie że to pomaga mi się skupić lub odstresować. Mam się dostosować do “norm” albo liczyć się z konsekwencjami.
Dzisiaj, jako osoba dorosła, nie muszę się tymi konsekwencjami aż tak przejmować – co najwyżej kolejna osoba nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Przywykłem i nawet aż tak się tym nie przejmuję.3 Ale jako dziecko to był zupełnie inny temat. Wtedy jeszcze na siłę chciałem być taki jak inni, dopasować się, być członkiem grupy – i każde odrzucenie “bolało”. Dlatego starałem się, próbowałem zwalczać różne objawy stimowania. Jak mi rodzice zakazywali jakiejś konkretnej formy stimowania, to starałem się tego nie robić, jak rówieśnicy się ze mnie śmiali – to też próbowałem się “oduczyć”.
Tylko że … organizm zawsze znajdywał sobie inną formę stimowania. Jak rodzice zakazali mi tupać jak siedzę przy stole, to zacząłem stukać piętami w krzesło. Gdy zakazali mi tego stukania – to zacząłem szurać nogami. Jak zakazali mi szurania – to zacząłem “klikać” kostkami u stóp, co jest na tyle ciche że inni prawie tego nie słyszą. Więc jest to stimowanie które “ujdzie w towarzystwie”. Podobnie napinanie mięśni w nogach też jest niezauważalne dla innych więc jest “akceptowalne”.
W efekcie doprowadziło to do sytuacji kiedy mogę podzielić różne formy stimowania na:
- “jawne”, czyli takie które są akceptowane społecznie, dobrym przykładem może być też ściskanie swoich własnych dłoni i inne takie sprawy, rysowanie (bazgrołki) w zeszycie, albo delikatne (nie przeszkadzające innym) wersje innego stimowania (zamiast stukać w blat delikatnie przesuwać po nim palcami), łuskanie słonecznika lub pestek dyni4 lub bardzo częste poprawianie włosów
- “ukryte”, czyli takie które staram się robić tak żeby nikt nie widział (na przykład wyginanie języka w zamkniętych ustach, regulowanie ciśnienia w uszach, napinanie mięśni.
Marta tak samo – też umie wskazać jak “nauczyła się” tak stimować żeby inni tego nie zauważali.
Stimowanie w szkole lub pracy
Ostatni temat dotyczący stimowania dotyczy stimowania w szkole i w pracy.
Szkoła jest ogólnie ciężkim przeżyciem dla autystycznych dzieciaków, a stimowanie tylko pogarsza sprawę. Odrzucenie społeczne z powodu stimowania to tylko jeden z aspektów. Zupełnie innym aspektem są ciągłe konflikty z nauczycielami o to że w ich opinii ciągle nie uważam na lekcjach (bo np. “bawię się długopisem zamiast uważać na lekcji”), oraz o to że swoim zachowaniem utrudniam innym naukę.
Z tym utrudnianiem innym nauki to chyba nawet nie było mocno przesadzone. Oczywiście nie robiłem tego celowo tylko nieświadomie, ale prawdopodobnie faktycznie przeszkadzałem innym, bo w podstawówce w którymś momencie rówieśnicy zaczęli mi zabierać mój długopis i dawali mi inny, który nie klikał. A w pewnym momencie zacząłem pisać piórem kulkowym – więc nie mogłem już klikać na lekcjach. Oczywiście “ręce musiały mieć co robić”, więc zacząłem w kółko rozbierać i składać to pióro.5 Ale przynajmniej nie przeszkadzałem innym.
W pracy podobnie, stimowanie nie spotyka się ze zrozumieniem części pracodawców ani kierowników. Podobnie jak nauczyciele, uważają oni że zajmuję się czym innym niż powinienem. I tak samo, nie pomaga żadne tłumaczenie że to pomaga mi się skupić na zadaniu i dzięki temu pracuję wydajniej. Dlatego od wielu lat pracuję wyłącznie zdalnie, żeby pracodawcy i współpracownicy nie widzieli mojego stimowania ani innych zachowań podczas pracy. Czego nie widzą to im nie przeszkadza, a wyniki pracy mówią same za siebie, więc jest to bardzo dobry układ.
A podczas spotkań online i tak mam wyłączoną kamerę, więc nie widzą że używam stima żeby się mniej stresować. 😉
Podsumowanie
Stimming to moja druga natura. To jest tak nieodłączna część mnie, że nawet nie wiem czy w ogóle chciałbym poznać życie bez konieczności stimowania. Tylko w trakcie pisania tego wpisu użyłem 2 różnych stimów oraz jak zwykle, bębniłem palcami po klawiaturze w rytm muzyki kiedy akurat nie pisałem. Po prostu to jest część mnie. Tak jak określiła to koleżanka, ja MUSZĘ czymś stukać, pukać lub bębnić. To jestem “ja”. Gdybym nie stimował to nie byłbym “ja” – tak sam to odbieram.6
To powiedziawszy, ja wcale nie jestem przykładem na bardzo dużą ilość stimowania. Są osoby które stimują znacznie bardziej. Prawdopodobnie dałoby się znaleźć korelację między intensywnością stimowania a tym w jakim wieku i w której części spektrum ktoś się znajduje (dzieci i osoby niskofunkcjonujące stimują ZNACZNIE bardziej, i znacznie mniej się tym przejmują że ktoś to widzi, zupełnie nie zwracają uwagi na to jak są odbierane przez otoczenie).
Sądzę że większość (jeśli nie prawie każda) osób neuro-nietypowych mogłaby tu opisać swoją własną historię. I te historie byłyby bardzo zróżnicowane, ale miałyby wspólny rdzeń, czyli niezrozumienie dla potrzeby stimowania i brak akceptacji społecznej dla całego tego zjawiska…
- Do dzisiaj się zastanawiam czy to miał być docinek, czy żartobliwe stwierdzenie faktu. Nie umiem niestety tego rozpoznać. ↩︎
- Bo się ze mnie rówieśnicy śmiali jak tak robiłem. ↩︎
- Lepiej mieć grono dosłownie 3~5 przyjaciół przy których nie muszę udawać kogoś kim nie jestem, niż dziesiątki lub setki, przy których nie mogę być sobą… ↩︎
- Stimmingiem jest czynność łuskania, a nie jedzenie – jedząc słonecznik łuskany, nawet po jednym ziarenku, nie ma tego efektu. ↩︎
- Bardzo mnie rozśmieszył jeden mem kawałek czasu temu, o ADHD. “ADHD jest wtedy gdy zanim wykładowca powie coś wartego zanotowania, to ty już zdążysz rozebrać długopis na części i zgubić sprężynkę.” W 100% ja. 😀 Ile razy pisałem samym wkładem, bo nie zdążyłem złożyć długopisu lub pióra na czas. ↩︎
- Z kolei Marta znacznie mniej stimuje, przynajmniej w sposób jawny. Bo z tego co mówiła to niejawnie stimuje dość dużo. ↩︎