W poprzednich wpisach zahaczyłem pewien temat, o którym wcześniej pisałem tylko bardzo pobieżnie – temat fobii społecznej.
Czym jest fobia społeczna?
Fobia społeczna to jest “zaburzenie lękowe”,1 w którym kontakty społeczne wywołują znaczny, często wręcz paraliżujący lęk. Jest to stan, w którym dotknięta nim osoba będzie bała się interakcji z innymi ludźmi do tego stopnia że będzie gotowa zrezygnować z wielu rzeczy, będzie gotowa na różne poświęcenia, byle tylko uniknąć tych interakcji.
Z zewnątrz to może wyglądać jak “nieśmiałość do kwadratu”, ale to jest trudniejsza sprawa. Osoba która jest po prostu nieśmiała może nie podejmować interakcji społecznych z innymi, albo wycofywać się w sytuacjach wymagających przejęcia inicjatywy, ale raczej nie będzie zamykała się w czterech ścianach, przemykała po cichu po korytarzach, czy też unikała wyjścia do sklepu, byle tylko uniknąć interakcji których się boi.
Fobia społeczna jest poważniejsza. Nie musi oznaczać strachu przed wszystkimi relacjami – wręcz przeciwnie, może dotyczyć tylko określonych relacji lub określonych osób. Może dotyczyć też ogólnie “miejsc” typu puby, supermarkety, koncerty itp. Ale zawsze jest o wiele poważniejsza niż zwykła nieśmiałość.
Osoba z fobią społeczną będzie gotowa posunąć się naprawdę daleko, aby uniknąć interakcji których się boi:
- może robić zakupy na drugim końcu miasta, aby uniknąć spotkania kogoś znajomego w lokalnym sklepie,
- może zrezygnować z udziału we wszelkich imprezach towarzyskich, z powodu strachu przed niepowodzeniami społecznymi lub przed przytłoczeniem interakcjami na tych imprezach,
- może układać plan dnia tak, żeby maksymalnie zmniejszyć ilość kontaktów z innymi ludźmi,
- może bać się wychodzić z domu oraz może być gotowa się przeprowadzić tylko z powodu konfliktu z jedną osobą, i to wcale nie jakiegoś olbrzymiego,
- w ekstremalnych przypadkach może się zamknąć w domu i nie opuszczać go o ile nie jest to absolutnie konieczne.2
(pomijając ostatni punkt to piszę z własnego doświadczenia)
Fobia społeczna u autystyków
Wśród osób neurotypowych fobia społeczna występuje wcale nierzadko, szacuje się że 7~13% osób doświadczyło w swoim życiu przynajmniej jednego epizodu fobii społecznej. Ale u autystyków sprawa wygląda zupełnie inaczej. Badania wskazują że około 50% osób ze spektrum autyzmu doświadcza fobii społecznej, znacznie więcej niż wśród osób neurotypowych.3
W przypadku osób autystycznych ta zwiększona częstość występowania fobii społecznej wynika z naszych ogólnych problemów z interakcjami społecznymi. Sądzę że mechanizm w większości przypadków jest taki jaki ja znam z własnego doświadczenia. Próbujemy sobie poradzić z interakcjami społecznymi, one nam nie wychodzą, regularnie kończą się niepowodzeniami, więc narasta stres. Jeśli do tego pojawią się jakieś dodatkowe stresujące sytuacje lub konflikty których nie umiemy rozwiązać ani załagodzić, to wtedy występuje bardzo duża szansa na wystąpienie fobii społecznej w jej najostrzejszym wydaniu – paraliżującego strachu, blokującego nas przed zrobieniem czegoś czego się boimy.
Trochę o moich epizodach fobii społecznej
W moim przypadku mogę wskazać w swoim życiu trzy okresy takiej wyraźnej, mocnej fobii społecznej.
Pierwszy okres to była druga połowa szkoły podstawowej, okres o którym pisałem w poprzednim wpisie. Regularne konflikty z rówieśnikami wywołały u mnie trwały strach przed chodzeniem do szkoły, byciem sam na sam z rówieśnikami, a także przed korzystaniem ze szkolnych toalet.4 Sama konieczność wyjścia do szkoły powodowała u mnie duży strach, z którym walczyłem tak jak opisałem poprzednio, za pomocą litanii przeciw strachowi z Diuny. Przez długi czas wychodząc ze szkoły po zakończeniu lekcji starałem się to robić w jak największym tłumie, a jak to było niemożliwe – to przesiadywałem w bibliotece aż miałem pewność że na nikogo się nie natknę. W tym okresie dość dużo chorowałem, i za każdym razem witałem chorobę z radością, bo mimo że byłem chory i “przykuty do łóżka” to wiedziałem że aż do wyzdrowienia nie będę musiał iść do szkoły.5
Drugi okres to było w czasach ogólniaka, kiedy prawie przez fobię społeczną wyleciałem ze szkoły. Zaczęło się od dłuższego pobytu w szpitalu, po którym wróciłem do szkoły mając spore zaległości. Nauczyciele wymagali żebym nadrobił wszystkie zaległe sprawdziany, i to w dość krótkim czasie, a w tym samym czasie znowu miałem trochę konfliktów z rówieśnikami, po których ponownie zacząłem się bać. No i strach narastał, aż zacząłem wagarować, bo bałem się iść na lekcje, a potem bałem się gniewu nauczycieli że wagaruję… Gdyby nie interwencja jednej nauczycielki, historyczki, to prawdopodobnie wyleciałbym ze szkoły. Jak dzisiaj o tym piszę to brzmi to głupio nawet dla mnie samego, jednak wtedy był to dla mnie taki duży stres, że wagarowanie wydawało mi się jedyną sensowną opcją a perspektywa że mogę zostać wyrzucony ze szkoły nie stresowała mnie tak bardzo.
Trzeci okres to było już w dorosłości, kiedy pokłóciłem się z jednym znajomym (który był jednocześnie moim przełożonym w pracy) do tego stopnia, że wywołał u mnie dość poważny burnout.6 Doszło do tego że rzuciłem pracę, ale to nie był koniec, bo potem ten człowiek parę razy czekał na mnie przed domem kiedy ja będę wychodzić z domu, żeby dalej mnie “atakować słownie”.7 Przez to wszystko nabawiłem się fobii związanej z tym że spotkam jego albo innych współpracowników i przez parę miesięcy bałem się wychodzić z domu. Strach przed wyjściem był paraliżujący i robiłem wszystko żeby nie musieć wychodzić z domu (co „trochę” irytowało Martę). Przestałem odwiedzać kogokolwiek, ani rodziny ani przyjaciół, ograniczałem do minimum wyjścia do sklepów. Ostatecznie skończyło się tym że po 4 miesiącach wyprowadziliśmy się stamtąd “za wszelką cenę” i dopiero wtedy odzyskałem jako taki spokój.
Fobia społeczna jako stan ciągły
Te epizody bardzo mocnej fobii społecznej nie są w moich oczach odosobnionymi przypadkami. W zasadzie przez całe swoje życie w mniejszym lub większym stopniu stresuję się kontaktami społecznymi, i z wielu z nich rezygnuję.
Tak, wiem że wg definicji faktyczna fobia to ten “paraliżujący” strach. Ale oprócz tego występuje też taki “lekki strach” przed kontaktami z innymi ludźmi, który towarzyszy mi zawsze i jest intensywniejszy niż to co ludzie opisują jako “nieśmiałość”. Strach który powoduje że w zasadzie do większości interakcji z ludźmi, zwłaszcza obcymi, muszę się “przymuszać”.
Ten strach moim zdaniem to także jest fobia społeczna, nawet jeśli w danym momencie jest lekki i umiem sobie z nim radzić (przynajmniej częściowo). Jest to coś co mi towarzyszy przez całe życie, jest to dla mnie “normalny stan rzeczy”, tak po prostu jest. No i wpływa na moje życie – im jestem starszy tym mniej mi zależy na tym żeby “znaleźć w końcu swoją grupę”, tylko coraz bardziej odcinam się od ludzi. Jako że pracuję zdalnie, przez internet, to coraz częściej mi się zdarzają sytuacje kiedy całymi tygodniami nie widzę nikogo poza Martą.
Właśnie dlatego na początku tego wpisu napisałem “zaburzenie lękowe” w cudzysłowach. Ja tego nie odbieram jako “zaburzenia”. Jeśli nigdy nie znałem innego stanu to jest to dla mnie “norma”. W pewnym sensie to samo można powiedzieć o “lekkiej depresji”, regularnym poczuciu przytłoczenia, wypalenia itp. Patrząc na zebrane w książkach i badaniach doświadczenia życiowe różnych autystyków, to wszystko są stany które dla wielu autystyków są w pewnym sensie “normą” a nie zaburzeniem.8
I dokładnie z tej samej przyczyny uważam że fobia społeczna dotyczy w jakimś stopniu znacznie większej części autystyków niż 50%.9 Nie mam na to żadnych dowodów, ale uważam to za bardzo prawdopodobne że po prostu w badaniach przynajmniej część takich doświadczeń nie jest klasyfikowana jako “fobia” bo lęk “nie jest wystarczająco intensywny”.
- Dlaczego tu używam cudzysłowu – wyjaśni się w dalszej części tekstu. ↩︎
- Bardzo podobne zjawisko jest znane w Japonii pod nazwą hikikomori. Jest to właśnie ekstremalne wycofanie społeczne, hikikomori często nie opuszczają swojego mieszkania przez wiele lat, żyjąc na utrzymaniu członków rodziny. ↩︎
- https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC10559833/ ↩︎
- Wyrobiłem sobie taki nawyk, że jak już musiałem iść do toalety to zawsze szedłem na inne piętro niż w danym momencie mieliśmy zajęcia – aby uniknąć spotkania osób z mojej klasy. Ten nawyk mi pozostał na dłużej, dopiero na studiach “wyrwałem się z tego strachu”. ↩︎
- Spędzanie dni w łóżku na czytaniu książek brzmiało dla mnie jak relaks, nawet jeśli w tym czasie miałem grypę czy anginę – ot, choroba to była taka mała niedogodność w tym relaksie. 😉 ↩︎
- To nie była jedna kłótnia, tylko raczej ciągłe kłótnie przez kilka tygodni. ↩︎
- Bo on mieszkał klatkę obok, a biuro było w sąsiednim budynku – przeprowadziłem się tam niedługo wcześniej, żeby mieć blisko do pracy… ↩︎
- Chciałoby się powtórzyć za Maui z filmu Moana 2: “You think that it’s doomsday? To me, it’s just Tuesday”. Spodobał mi się ten cytat, bo interpretuję go właśnie w tym kontekście. ↩︎
- Ale nie wszystkich. Marta jak słucha jak ja opisuję swoje doświadczenia to twierdzi że ona takiego lęku nigdy nie miała, tylko zwykłą tremę albo nieśmiałość. Ale jak ma wziąć za telefon i zadzwonić – to jeśli tylko może to stara się to przerzucić na mnie. 😉 (Komentarz Marty: Nie boję się, ale nie lubię tego robić, jak trzeba to biorę telefon i dzwonię, tak jak ze zmywaniem naczyń”) ↩︎