Liczba Dunbara u autystyków.

W poprzednim wpisie opisałem jak ja rozumiem liczbę Dunbara i z czego ona wynika. W tym wpisie z kolei chciałem się skupić na konsekwencjach tego, zwłaszcza tych powiązanych z autyzmem.


Jak funkcjonują relacje społeczne

Trochę tu wkraczam na trudny dla mnie temat, bo jako autystyk nie rozumiem tego intuicyjnie tak jak ludzie neurotypowi. Trochę się nauczyłem na terapii, trochę się domyślam, więc wybaczcie jeśli coś przeinaczę lub nie dopowiem.

Z tego co rozumiem, wszelkie relacje społeczne wśród ludzi neurotypowych mają podobny przebieg. Najpierw następuje pierwszy kontakt i pierwsza ocena, być może podświadoma, czy ta relacja ma jakiś sens. Następnie, jeśli któraś ze stron uzna że warto tą relację kontynuować, to zaczyna (znowu – świadomie lub podświadomie) działać żeby ją rozwinąć – wysyła “sygnały społeczne”, stara się jakoś “nawiązać nić porozumienia”. Jeśli druga strona odpowie podobnie, to relacja tak jakby wchodzi na trochę wyższy poziom, po czym następuje kolejny etap oceny i ewentualne dalsze rozwijanie relacji. I tak krok po kroku relacja może się rozwijać dopóki obie strony chcą się w to bardziej angażować. 

Co jest tu istotne to właśnie to zwiększanie zaangażowania w relację, budowanie relacji poprzez poświęcanie komuś coraz więcej czasu i “zasobów społecznych”, że się tak wyrażę. Bądź co bądź z szacunków opartych na teorii liczby Dunbara wynika że przeciętny człowiek 40% zasobów społecznych poświęca na te najgłębsze relacje zaledwie z 5 osobami, a następne 20% na relacje z kolejnymi 10 osobami. Czyli inaczej mówiąc, te głębokie relacje z 15 osobami angażują razem 60% wszystkich “zasobów społecznych”.

Pokazuje to że nawet osoby neurotypowe muszą wkładać pewien “wysiłek” w nawiązywanie i utrzymywanie relacji. W tym świetle “indywidualna liczba Dunbara”, czyli ilość relacji które umie utrzymać konkretna osoba, wynika nie tylko z “pojemności” kory nowej, ale też i z indywidualnej sprawności narzędzi społecznych jak i ilości zaangażowania które dana osoba chce włożyć w ogół swoich relacji. Więc, patrząc chociażby na “chęć zaangażowania się” w relacje – ta “indywidualna liczba Dunbara” nie jest stała dla danej osoby, może się zmieniać – z wiekiem, w wyniku zmian życiowych itp.

Tu dochodzimy do momentu kiedy trzeba popatrzeć szerzej, na całe społeczeństwo. Relacje w społeczeństwie jako całości są taką wiecznie zmieniającą się siecią powiązań, relacji między ludźmi, które ciągle zmieniają intensywność, nawiązują się nowe i zrywają stare, tworzą się nowe grupy i podgrupy a znikają stare, itp. Po prostu jedyne co w tej sieci jest stałe to zmiany, i dla osób neurotypowych to wszystko funkcjonuje poprawnie – ich narzędzia społeczne pozwalają im w miarę sprawnie “nawigować” w tej sieci powiązań.


Autystycy

No i tu docieramy do sedna tego wpisu, do tematu który chciałem poruszyć. Jak do tego obrazu pasują autystycy?

Tu przypomnę że rdzeniem spektrum autyzmu jest tak naprawdę upośledzenie właśnie tych “narzędzi społecznych”. Wszelkie inne cechy które występują w spektrum (problemy sensoryczne, problemy motoryczne, zaburzenia rozwoju itp.) wcale nie muszą wystąpić, a z drugiej strony patrząc – wszystkie te dodatkowe cechy mogą występować u ludzi neurotypowych jako osobno istniejące zaburzenia. Tak więc można powiedzieć że autyzm to właśnie to upośledzenie narzędzi społecznych, a nie te dodatkowe cechy i problemy.

No więc, jak autystycy pasują do wcześniej narysowanego obrazu?

Kusi mnie tu odpowiedzieć na to bardzo prosto. Otóż autystycy pasują do społeczeństwa dokładnie tak jak wielu z nas się czuje. Jak jakiś kosmita, rzucony między ludzi, nie rozumiejący co się dzieje i nie rozumiejący czemu nie umie nawiązać relacji z innymi ludźmi.

Rozwijając to szerzej, w kontekście tego jak funkcjonuje społeczeństwo – nasze umiejętności do nawiązywania relacji są znikome. Nie umiemy nawigować w wiecznie zmieniającej się sieci relacji społecznych, bo nasz “kompas” (czyli narzędzia społeczne w mózgu) pokazuje błędne odczyty albo wcale nie działa. Nie dysponujemy tymi intuicyjnymi narzędziami, więc dla nas wysyłek który musimy wkładać w nawiązywanie relacji jest znacznie większy, czasem wręcz przytłaczający. A i to tylko wtedy kiedy mamy w ogóle jakiekolwiek “pojęcie jak to się robi”, czyli jak nawiązywać relacje… 


Z własnego doświadczenia

Tu muszę się przyznać, że do czasu diagnozy przez 44 lata ja nie miałem zielonego pojęcia jak się nawiązuje relacje. Z mojego punktu widzenia tematyka relacji społecznych to był zawsze czysty chaos. Nigdy nie wiedziałem co ja mam tak naprawdę robić żeby nawiązywać relacje. Niektóre osoby były do mnie bardziej przyjaźnie nastawione i udało mi się kilka razy w życiu nawiązać dobre relacje z innymi osobami1 – ale zupełnie nie rozumiałem jak i dlaczego. Dla mnie to był “szczęśliwy przypadek” a nie efekt tych czy innych działań które podjąłem w celu nawiązania relacji. Zresztą, działania które podejmowałem ŚWIADOMIE przeważnie kończyły się spektakularną klapą. Tak to jest jak się nie ma sprawnych narzędzi społecznych – nie widzi się całej tej sieci powiązań i nie umie się w niej poruszać. 

Zresztą nie jest to tylko moje “doświadczenie życiowe”. Bardzo wielu autystyków wypowiada się podobnie, że jeśli nawet udało im się nawiązać relację z osobą neurotypową, to nie mają pojęcia dlaczego. Krąży nawet taki mem o “adoptowaniu autystyka”: jakaś osoba neurotypowa z niewiadomych przyczyn zainteresuje się nami, a potem jakimś cudem udaje się nam tej osoby nie zrazić, to czasami ta osoba “adoptuje autystyka” i nawiązuje z nim relację.

Patrząc na ten temat z punktu widzenia liczby Dunbara – moja “indywidualna liczba Dunbara” prawdopodobnie wynosi coś pomiędzy 15 a 25.2 Tylko że te relacje, mimo że nieliczne, to nawet one nie są tak intensywne jak relacje osób neurotypowych (o których czytam). Czasami zdarza mi się nie odzywać pół roku nawet do osób z najbliższego grona – muszę wręcz pilnować się żeby odezwać się raz na kiedyś do ludzi, inaczej zbyt łatwo o tym zapominam, po prostu nie przychodzi mi do głowy że “powinienem się odezwać”. Dotyczy to także osób z rodziny.

No i niestety, temat niskiej “indywidualnej liczby Dunbara” u mnie widać też w jeszcze jednym zjawisku. Każda zmiana środowiska powoduje że praktycznie zapominam o ludziach z poprzedniego środowiska. Nie mam wystarczająco “zasobów społecznych” żeby jednocześnie utrzymywać stare relacje (jakie by nie były) i próbować odnaleźć się w nowym środowisku. Nie udało mi się to jeszcze ani razu.


Inni autystycy

Żeby nie za bardzo sugerować się swoim przykładem, zapytałem znajomych autystyków o to jak oni oceniają swoją liczbę Dunbara. No i… hmmmm.

Widząc definicję z poprzedniego wpisu że liczba Dunbara określa “grono ludzi z którymi utrzymujemy aktywne kontakty, staramy się te relacje podtrzymywać, staramy się wiedzieć co u nich się dzieje itp.” dostałem bardzo podobne odpowiedzi. Albo bardzo niska liczba, zazwyczaj poniżej 10 albo wręcz zero.3

Najprawdopodobniej odzwierciedla to ten sam fakt co napisałem o sobie – że ja mam “jakieś” relacje z innymi osobami, ale one nie są tak intensywne jak relacje osób neurotypowych. Oceniając ile ja mam takich relacji intensywnych jak u osób neurotypowych też miałbym problem ze znalezieniem nawet 5 takich relacji. Więc, być może, to ja znacznie „zawyżyłem” liczbę swoich aktywnych relacji. No bo faktycznie, ciężko mi powiedzieć czy relacja w której rozmawiam z kimś raz na pół roku jest “aktywną relacją”. Dla mnie jest – i takie relacje stanowią znaczną część grupy 15-25 aktywnych relacji które utrzymuję. Ale dla innych to może wcale nie być “aktywna relacja”…


Trudne tematy

Dla autystyków ten temat jest podwójnie trudny. Bo nie tylko mamy te wszystkie trudności z nawiązywaniem relacji ale nawet nie umiemy dobrze wytłumaczyć o co chodzi, w czym jest problem. Bo zrozumienie problemu wymaga wiedzy, a tej przeważnie nie mamy. Wiemy że coś jest nie tak – ale nie wiemy co. 

Z własnego doświadczenia wiem że czasami nawet psycholodzy zupełnie nie rozumieją czym jest spektrum autyzmu, nie rozumieją tego deficytu umiejętności społecznych. Nawet oni potrafią wypowiadać się z perspektywy że “przecież wszyscy to umieją”. Doświadczyłem tego na jednym z podejść do terapii (jeszcze przed moją diagnozą), gdy psycholożka też nie mogła tego pojąć i z niedowierzaniem pytała “ale przecież masz żonę i kilkoro przyjaciół, to czemu twierdzisz że nie umiesz nawiązywać relacji?”, a jak próbowałem tłumaczyć że nie mam pojęcia co spowodowało nawiązanie relacji w tych konkretnych przypadkach to mi mówiła że “ona nie wie w jaką grę ja z nią gram”.

Mam nadzieję że kiedyś ten stan się zmieni. Że kiedyś autystycy zostaną zaakceptowani w społeczeństwie pomimo tego że nie umieją dobrze poruszać się w temacie relacji. Ale to wymaga pracy, pracy i jeszcze raz pracy…

  1. Bardzo sobie cenię te relacje – 4 z tych osób (w tym Marta) stanowią cały mój krąg “najbliższych przyjaciół”. ↩︎
  2. Wliczając w to członków rodziny. ↩︎
  3. Cytuję przykładowo: “Zero. Ja generalnie nie interesuję się innymi ludźmi. Rozmawiam z różnymi ludźmi, ale chyba o nikim nie mogłabym powiedzieć, że wiem co się u danej osoby dzieje.” ↩︎